niedziela, 2 grudnia 2012

Cześć, panie Sykes! Mam dla pana fantastyczną informację: przyjmuję waszą ofertę.

          Zadziwiające jest to, jak ludzkie uczucia potrafią w jednej chwili tak drastycznie się zmieniać. Emocje wahają się pomiędzy tęsknotą, a chęcią niewidzenia danej osoby, między miłością a nienawiścią.
          Tak się właśnie czułam, kiedy dotarłam do domu Caitlin. Podczas wędrówki po prostu przeczuwałam, kogo zastanę w jej mieszkaniu. Z jednej strony chciałam zobaczyć Nialla, z drugiej zaś była to ostatnia rzecz, na jaką miałam ochotę. Przez myśl przemknęło mi, że powinnam poszukać dobrego psychologa, bo zaczynam mieć poważne problemy ze sobą.
          Jak zwykle weszłam bez pukania, obwieszczając wszem i wobec swoje przybycie. Z salonu dobiegły mnie znajome głosy. Po chwili wybiegła naprzeciw mnie sama Cat.
- Zgadnij, kto przyjechał! - pisnęła zadowolona, zachowując się tak, jakbyśmy nigdy w życiu się nie pokłóciły.
Za to ją kochałam. Nie trzeba było przepraszać się Bóg wie ile, nie trzeba było odgrywać brazylijskich telenowel. Zaledwie po paru godzinach zapominałyśmy o całej sprawie, i wspólnie krytykowałyśmy kolejną pozerkę, która uważała się za światowej sławy gwiazdę.
Nie odpowiedziałam, tylko podążyłam za nią do salonu. Tak jak podejrzewałam, byli tam Niall, Zayn, Lou, Liam i Harry, którzy wpatrywali się we mnie z wyczekiwaniem.
- Cześć, jak było w Ameryce? - spytałam jak gdyby nigdy nic, ledwo co powstrzymując cisnącą się na usta falę pytań, jakie tkwiły w tej chwili w mojej głowie.
- Całkiem dobrze, dużo fanek, masa mediów, wiesz, jak to jest - powiedział Niall złośliwym, chłodnym tonem, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Niby skąd mam takie rzeczy wiedzieć? Chyba Ci się coś pomyliło.
Nie bardzo rozumiałam, o co mu w tej chwili chodziło. Po jego wyrazie twarzy domyślałam się, że jest o coś zły. Komiczne. Bo to prędzej ja powinnam czuć się urażona.
Przeniosłam swój wzrok na Cat, patrząc w jej kierunku pytająco. Tamta siedziała naprzeciwko mnie z kamienną twarzą, pusto wpatrując się w przestrzeń. Jej dobry humor całkowicie gdzieś uleciał.
- Może powiesz nam, bo Caitlin jakoś nie bardzo chce gadać, jak to jest, że kiedy nas nie ma, tak po prostu idziesz sobie na koncert tych imbecyli, i obściskujesz się z nimi na każdym kroku?
          Słowa te nie tyle mnie zabolały, co wręcz zaszokowały, i sprawiły, że nie mogłam powstrzymać wybuchu śmiechu. Normalnie ryknęłam takim rechotem, że aż szyby w oknach zaczęły dygotać. Wszyscy patrzyli na mnie jak na opętaną, a ja śmiałam się dopóty, dopóki łzy nie pociekły ciurkiem z moich oczu.
- Jeeej, co się stało, że nagle zacząłeś się interesować moją osobą, hmm? - sparowałam wypowiedź Horana, podpierając brodę na dłoni, i wpatrując się w niego z niemałym zainteresowaniem.
Widać było, że jest poirytowany, podobnie z resztą jak i wszyscy pozostali.
- Wyobraź sobie, że Cat wymyśliła, że dostaniemy się za kulisy. I udało nam się. A że chłopcy okazali się tak mili i kulturalni, pozwolili nam zostać i lepiej się zapoznać, a na koniec zrobili sobie z nami zdjęcia. Zaproponowali nam nawet robotę, prawda, Cat? - dodałam ze złośliwym uśmiechem na twarzy.
Tą informacją kompletnie zbiłam Irlandczyka z pantałyku.


Z punktu widzenia Cat.


          Kiedy w drzwiach zobaczyłam roześmianą twarz Louis'a, mój zły humor wywołany kłótnią z Charl's zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Witajcie! Nie spodziewałam się was tutaj. Wejdźcie, wejdźcie, kochani. Kawy, herbaty? Może jesteście głodni? - dodałam, spoglądając głównie w kierunku blondyna.
Jego mina nie wyrażała bynajmniej takiego entuzjazmu, jak twarz jego przyjaciela.
          Urzędując w kuchni napisałam w międzyczasie do Watson, która - byłam pewna - powinna ucieszyć się z powrotu chłopaków. Gdybym wiedziała, co z tego wyniknie, nie zapraszałabym jej tutaj, na pewno nie w tej chwili.
          Czerwonowłosa zjawiła się parenaście minut po tym, jak wysłałam jej sms'a z informacją o przybyciu specjalnych gości. Byłam pewna, że Charlie zapomni o tym wszystkim, co gnębiło ją dotychczas, że po prostu wymaże ostatnie kilka dni z pamięci, i będzie żyła tak, jakby Niall wcale nie wyjechał do tej całej Ameryki, i jak gdyby nigdy nie było przerwy w ich znajomości. Grubo się jednak myliłam, co naprawdę rzadko mi się zdarzało.
          Już na wejściu jej mina nie wróżyła nic dobrego, a kiedy tylko rozpoczęła konwersację - a raczej prędzej bym to nazwała kłótnią - z blondynem, nie pozostało mi nic innego jak tylko siedzieć, i czekać finału tej całej maskarady. Z tego co widziałam, reszta zespołu była nie mniej zakłopotana ode mnie, żaden z nich nie wiedział, jak zareagować, jak przerwać ten potok zdań, który był zbędny, i który mógłby zakończyć się inaczej, niż się zakończył. Na wieść o propozycji pracy dla The Wanted, Horan nie wytrzymał.
- I co, pewnie jeszcze masz zamiar ją przyjąć, tak?! Nie pamiętasz już, jak Max i Tom potraktowali Zayna?! Wiesz co? Czasem naprawdę żałuję, że Cię poznałem. - zakończył Niall, i zdenerwowany, opuścił dom.
Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwały łzy mojej przyjaciółki. To wszystko zaszło za daleko. Wypowiedzieli o kilka słów za dużo. I znów czułam się winna. Powinnam była temu jakoś zaradzić. A teraz.. ? Zwykła sprzeczka przerodziła się w coś, co mogło już nigdy nie zostać naprawione. Coś, przez co oboje będą cierpieć.
          Tomlinson nie zwlekając zerwał się, i pobiegł za Niallem. A ja..? Nadal nie wiedziałam, co zrobić. Taak, taka ze mnie przyjaciółka. Obserwowałam Charlie, której z początku tylko łzy cicho spływały po policzkach, które jeszcze przed chwilą były rozognione pod wpływem kłótni z Horanem. Ona zawsze tak miała. Kiedy walczyła o swoje racje, kiedy wykłócała się z kimś o coś, czy też relacjonowała jakieś wydarzenie, z reguły denerwowała się do tego stopnia, że głos zaczynał jej się załamywać, brakowało jej słów, nawet najprostszych, a na twarz występowały wypieki. Widać wtedy było, jak bardzo się angażuje, i jak bardzo jej na czymś zależy.
          Charlie rozszlochała się na dobre. Jej ciałem wstrząsały takie konwulsje, że wszyscy baliśmy się, że zaraz straci przytomność, czy dostanie prawdziwych drgawek. Harry próbował uspokoić ją, wtulając ją w swoje ramiona. Żadne słowa, żadne czyny jednak nie potrafiły sprawić, by Charlie przestała płakać.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz, pogodzicie się.. - mówiłam do niej, głaszcząc ją po ognistych włosach.
Widać było, że bardzo chce coś powiedzieć, ale po prostu nie była w stanie, więc zaczęła płakać jeszcze bardziej. Widząc ją w takim stanie, serce mi się krajało. Uświadomiłam sobie wtedy, że najgorsza jest bezsilność.


Gdzieś w Belfaście.


          Louis biegał po całej okolicy, starając się znaleźć Nialla. Nie chciał, by ten zrobił coś głupiego, co w owym stanie byłby skłonny wymyślić. Rozgorączkowany, nie zważając na to, że ktoś go rozpozna, szukał przyjaciela wszędzie, gdzie tylko się dało.
- Spokojnie, Lou, pomyśl, gdzie ten idiota mógł pójść... - myślał na głos Tommo, drapiąc się po głowie i usiłując przypomnieć sobie miejsca, w których Irlandczyk lubił przebywać, kiedy pragnął być sam.
          Miejsc tych mogło być kilkadziesiąt, dwudziestolatek wybrał jednak najbardziej prawdopodobne. Skierował się w stronę rzeki Lagan, nad którą chłopak uwielbiał przebywać. Tam też go znalazł, pogrążonego w myślach, ze śladami niedawnych łez na twarzy. Lou dosiadł się do niego, nie mówiąc przez pewien czas ani słowa.
- Wiesz, naprawdę mi na niej zależało.. - powiedział cicho Niall.
- Teraz już nie zależy?
- Widzisz, co ona robi? Ona mnie po prostu nienawidzi, a ja nie wiem za co. Charlie chce się po prostu na mnie odegrać, nie wiem, co się z nią stało, chyba jakiś diabeł w nią wstąpił w ciągu tych kilku dni.
- Posłuchaj, zdenerwowałeś się, bo zobaczyłeś jej zdjęcie z Nathanem. Ale to w sumie tak, jakby ona zdenerwowała się, bo zobaczyła jakieś twoje zdjęcie z fanką tego typu. Rozumiesz?
- Ale fani to nie są jej wrogowie. A sam przecież nie lubisz tych.. osobników - Niall skrzywił się na samą myśl o zespole The Wanted.
- Owszem, nie lubię ich. Ale nie oznacza to, że Charlie i Cat także mają czuć wobec nich taką samą niechęć. A, no i tak a propos tego stwierdzenia "fani nie są jej wrogami". Tutaj muszę się z tobą nie zgodzić. Widziałem wiele hejtów, które były pod adresem Charlie tylko dlatego, że ciebie zna. Właściwie nas. Głównie jednak chodziło o to, żeby się od ciebie odczepiła, bo inaczej ją zabiją.
Horan spojrzał na przyjaciela lekko zdezorientowany.
- Ale.. jak...
- Ty widziałeś tylko część tweetów, ja miałem dostęp do jej telefonu, na którym miała nie tylko tweety, ale też posty na facebooku, i nawet prywatne wiadomości. Nie mówiła ci, bo nie chciała cię martwić. Nawet nie wiesz, jak bardzo jesteś jej drogi.
Louis wpatrywał się przez chwilę w błękitne tęczówki Nialla, po czym wstał, i otrzepał spodnie.
- Podejrzewam, że dziewczyna siedzi teraz w domu, i zalewa się łzami żałując tego wszystkiego, co się wydarzyło. Powinieneś wrócić i porozmawiać z nią na spokojnie - po tych słowach Tommo wsunął dłonie do kieszeni spodni, i powolnym krokiem ruszył w drogę powrotną do domu Cat.


Perspektywa Horana.


          Zostałem. Nie miałem jeszcze ochoty na powrót do tego wszystkiego, co teraz działo się w domu Caitlin. Ostatnie wydarzenia, które działy się zbyt szybko, jak na mój rozum, przerastały mnie. Czego ci wszyscy ludzie ode mnie oczekiwali? Przecież jestem tylko zwykłym, dziewiętnastoletnim Irlandczykiem, który spełnił swoje marzenia, a teraz płaci za to chyba zbyt wysoką cenę. Czasem chciałbym wrócić do czasów, kiedy jeszcze byłem zwykłym nastolatkiem, grającym w Mullingarze z przyjaciółmi w piłkę, a czasem pogrywającym na gitarze dla własnej przyjemności.
          Cisnąłem w wodę kamień. Na jej dotąd niezmąconej tafli pojawił się charakterystyczne kręgi, które rozchodziły się po powierzchni w równych odstępach, stając się coraz większymi, i większymi. Wpatrywałem się w te kręgi, które przypominały mi chwile, które są, a później tak po prostu odchodzą. Westchnąłem głęboko, i podjąłem decyzję o powrocie.


Dom Cat.


          Byłam na siebie wściekła, że tak emocjonalnie podeszłam do sprawy. Nienawidziłam siebie za to. Z trudem łapałam powietrze, ocierając licznymi chusteczkami zapłakaną twarz. Wszyscy przypatrywali mi się z niepokojem wypisanym na twarzach.
- Jest już okej, dajcie s-s-spokój - powiedziałam, jąkając się nieco, co było typowe po co dopiero skończonym płaczu.
Drzwi frontowe otworzyły się, usłyszeliśmy trzask zamka, i w drzwiach pojawił się Lou.
- I? - spytał z niepokojem w glosie Liam.
          "Daddy Directioner", tak nazywali Payne'a. Pasowało do niego jak ulał. Mimo tego, że to właśnie Louis był najstarszy, to ten ciemnowłosy chłopak był najbardziej odpowiedzialną osobą w zespole. Martwił się o wszystkich, zupełnie tak, jakby był ich ojcem. Za to wszyscy go tak bardzo kochali.
- Wszystko jest okej, siedzi nad rzeką. Musi przemyśleć kilka spraw - odparł Lou, siadając na kanapie obok Malika.
Spojrzałam na Tomlinsona zapuchniętymi oczami, i przygryzłam lekko dolną wargę. Bardzo chciałam go zapytać o to, czy Niall jest bardzo zły, czy może jednak trochę mniej, jednak czułam, że nie będzie mi on w stanie na to pytanie odpowiedzieć. Milczałam więc, cały czas rozpaczając w głębi siebie, i obwiniając siebie za całą zaistniałą sytuację.
          No bo po co ja mu to wszystko mówiłam? Po co w ogóle poszłam wtedy za te kulisy, dlaczego nie odebrałam telefonu, kiedy Niall dzwonił? Dlaczego zachowałam się tak, a nie inaczej? Pytania te pozostawały bez odpowiedzi. Żałowałam każdego wypowiedzianego słowa, przez które doszło do tej kłótni. Gdybym tylko mogła cofnąć czas...
          Kolejny trzask zamka w drzwiach domu Cat. Tym razem obwieścił on przybycie Nialla. Od razu zapragnęłam z nim porozmawiać.
- Niall. - zaczęłam.
Tamten jednak nawet na mnie nie spojrzał.
- Słuchajcie, wracam do hotelu. Jak coś, to tam właśnie będę. Nie zapominajcie, że jutro rano wylatujemy do Niemiec - dodał, zabrał kurtkę, i wyszedł, tak po prostu.
          Nie dopuścił mnie do głosu, nie miałam nawet szansy przeprosić go i wytłumaczyć mu mojego zachowania. To wszystko przez to, że tak za nim tęskniłam. To wszystko właśnie przez to...
          Przez resztę dnia wszyscy starali się poprawić mi humor, unikali tematu Nialla, jednak mimo wszystko nie potrafiłam wymazać obrazu jego lodowatego spojrzenia ze swojego umysłu. Cały czas myślałam tylko o nim. A przecież jutro znów mieli wyjechać, Bóg wie na jak długo. Byłam zdruzgotana.

          Nim się obejrzałam, stałam przed hotelem i żegnałam się z chłopcami, którzy już za pół godziny mieli samolot wylatujący do Berlina. Niall siedział w aucie, czekając na przyjaciół. Stałam tam, i udawałam, że jest okej, bo co innego mi pozostało?
- Jak tylko wrócimy, natychmiast napiszemy. Poza tym i tak zostajemy w kontakcie - powiedział Zayn, i poczochrał moje włosy, spoglądając na mnie z troską w oczach.
- Głowa do góry, mała, będzie dobrze. Przekonamy go - obiecał, i musnął moje czoło w czułym geście pożegnalnym.
          Pół godziny później siedziałam na łóżku Cat z kubkiem kakao w ręce, a z moich oczu znów automatycznie płynęły łzy. Czy tak właśnie wyglądać miał każdy mój następny dzień..? Nie poszłam dziś do szkoły, a co za tym idzie, Caitlin została wraz ze mną. Nie byłam w stanie pozbierać się na tyle, by móc normalnie uczestniczyć w lekcjach. Na tę chwilę było to ponad moje siły. Byłam wdzięczna blondynce, że została przy mnie, mimo wszystko.


Oczami Cat.


          Widząc Charlie w takim stanie, nie miałam serca zostawić jej samej, w jej pustym mieszkaniu, w którym mogły przyjść jej do głowy różne, niekoniecznie bezpieczne pomysły. Zostałam z nią więc u siebie, postanawiając zająć się nią najlepiej, jak tylko będę umiała. Zaciemniłam pokój, zasuwając zasłony, przygotowałam ciepłe kakao, wywołując pozory miłego nocowania, i puściłam jakąś komedię romantyczną, na poprawę humoru. Mimo to Watson siedziała obok mnie, a potok łez wypływał ciągle z jej i tak już prawie niewidocznych oczu. Głowiłam się nad tym, co bym jeszcze mogła zrobić. Nienawidziłam, kiedy przyjaciółka, najdroższa mi osoba od śmierci rodziców, byłą przygnębiona, zwłaszcza do tego stopnia. W innych okolicznościach wykastrowałabym tego, kto doprowadził ją do takiego stanu, ale że był to właśnie Niall, powstrzymałam się od tego. Nikomu nie życzę, by znalazł się w sytuacji takiej, jak ja się znalazłam. Z jednej strony zdruzgotana przyjaciółka, z drugiej - wcale nie w lepszym nastroju przyjaciel.


W powietrzu.


          Przy pożegnaniu, które obserwowałem z wnętrza samochodu, o mało co nie wybuchnąłem donośnym płaczem. Z całego serca pragnąłem wyściskać tę małą, wyglądającą jak siedem nieszczęść osóbkę, ale coś mnie hamowało. Myśl, że Charlie postanowiła wybrać jakiegoś tam Sykesa zamiast niego, przyprawiała go o ból głowy. Zaraz, zaraz... czy ona w ogóle wspominała coś o tym, że ma zamiar przyjąć tą ofertę? Nie ważne, Nialler, przecież skoro ci o niej mówiła, to jest rzeczą oczywistą, że ma zamiar, bo czemu niby nie? Będzie dobrze zarabiać, będzie jeździć z nimi w trasy, a co najważniejsze - będzie mieć fantastycznego chłopaka, idola tysięcy nastolatek. Kto by nie chciał takiego życia?
          Horan, a co jeżeli jej naprawdę na tobie zależy? Co, jeśli to wszystko było tylko tym, o czym mówił Lou? Nie udawaj, że jesteś wobec niej obojętny. Lubisz ją, nawet bardzo. Można powiedzieć wręcz, że jesteś nią zauroczony. Czy nie lepiej byłoby zawrócić ten cholerny samolot, i po prostu pogodzić się z nią?
          Gdyby jej na mnie zależało, najnormalniej w świecie okazałaby mi to w jakiś sposób, a nie na wejściu wywoływała kłótnię.
          Zaraz, zaraz, przecież to ty zacząłeś, nie ona. To ty, kiedy tylko pojawiła się w salonie, zarzuciłeś ją swoimi oskarżeniami, z których nie miała żadnego obowiązku ci się tłumaczyć.
          Dość, miałem tego wszystkiego po prostu dość. Prowadziłem ten wewnętrzny monolog licząc na to, że do czegoś wreszcie dojdę, jednak na nic takiego się nie zanosiło. Wpatrywałem się w okno, za którym przesuwały się białe obłoki,  a przed oczyma cały czas miałem obraz zapłakanej Charlie. Na samą myśl o niej moje serce biło szybciej, a w brzuchu czułem coś dziwnego. Nie byłem jednak w stanie na tą chwilę się z nią porozumieć. Po prostu nie mogłem.


          Oglądając film i popijając przepyszne kakao, której w tej chwili jednak nie smakowało tak fenomenalnie, podjęłam jakże ważną decyzję. Chwyciłam za telefon, i weszłam na profil Nathana.
" Cześć, panie Sykes! Mam dla pana fantastyczną informację: przyjmuję waszą ofertę." 
Po wysłaniu tej wiadomości, pierwszy raz od wczoraj uśmiechnęłam się. Caitlin spojrzała na mnie nieufnie, zapewne czując, co się święci. Nie przejmowałam się jednak. Zrobiłam to, co uważałam za słuszne.


6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że tak szybko dodajesz kolejne rozdziały, bo piszesz naprawdę świetnie i podoba mi się Twoje opowiadanie. Nie mogę doczekać się tego, co będzie się działo pomiędzy Horanem, a Charlie. I jak on zareaguje na to, że Charlie przyjęła propozycję od TW? Oh, chcę już dalej. <3
    Miśka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znów jest genialnie. Napisałaś pod ostatnim rozdziałem, że talent to ma Sienkiewicz, ale jak dla mnie - Ty również go masz. Może mniejszy, no bo wiadomo, ja też uwielbiam Sienkiewicza. Ale i tak świetna w tym jesteś. No i to, że rozdziały pojawiają się w takim tempie, jeszcze bardziej mi się podoba. *_* Uwielbiam to opowiadanie, jest jednym z lepszych. Tak jak ktoś napisał wyżej, cholernie ciekawi mnie reakcja Horana. Nie odzywał się? To teraz ma za swoje. Team Charlie! Haha. ; D

    OdpowiedzUsuń
  3. Żal mi Cię. Zrobiłaś z naszego Horanka potwora. ;c Ale mimo wszystko, chcę już kolejny rozdział, żeby wiedzieć, jak to się dalej potoczy. ^^ I mam nadzieję, że będzie więcej Nathana. *_* Mniejsza, dawaj dalej.

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział ;D
    jejku, jestem cholernie ciekawa jak się skończy ta sprawa z Niallem i Charlie... oni zachowują się jak 'żuraw i czapla' hahaha. ale to i tak jest słodkie ;D
    czekam na kolejny rozdział, dodawaj jak najszybciej <3
    PS-czy mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach na:
    we-will-forever-or-never.blogspot.com
    ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdział ;p
    Bardzo mi się podoba:)
    http://and-little-things-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń