wtorek, 4 grudnia 2012

My heart skips a beat.

          Miałam żałować. I to głęboko.
Gdy Nathan odpowiedział na moją wiadomość, uśmiech po raz kolejny wpełzł na moją twarz. Właśnie dogadywałam się z nim co do miejsca spotkania, na którym mieliśmy ustalić konkretne szczegóły co do mojej roboty.
- Nie wierzę, że to robisz - powtórzyła po raz kolejny Cat, spoglądając na mnie krytycznym wzrokiem sponad porannej gazety, którą jak co dzień przeglądała w poszukiwaniu ciekawych informacji o nowych sklepach, po których mogłaby buszować.
Odłożyłam na blat swój telefon i powróciłam do robienia śniadania.
- Cóż, to może być moja szansa. A jeżeli ty nie chcesz skorzystać, ja bardzo chętnie - odparłam.
- Wiesz, co by na to powiedział Olly? - spytała blondynka, krzyżując ramiona na klatce piersiowej, i uważnie przyglądając się mojej osobie.
          Olly Murs. Mój daleki kuzyn, ze strony matki. Mimo odległego pokrewieństwa, kochaliśmy się jak rodzeństwo. Niestety - Olly także był sławny, dlatego też od X-Factora nie widziałam go na oczy. Tęskniłam, ale starałam się o tym nie myśleć.
- Jego tu nie ma. Poza tym na pewno poparłby moją decyzję.
- Taa, zwłaszcza, że tak samo jak i chłopcy uwielbia ten pseudo-boysband - prychnęła Cat, i postanowiła zająć się oglądaniem porannych wiadomości, byle tylko nie doszło do kolejnej kłótni między nami. Dopiero przecież rozpoczął się weekend.
          W telewizji jak zwykle nawijali coś o wojnie w Iraku, dzieci w Afryce nadal głodują, a sławni One Direction wylądowali właśnie w Niemczech. Zbliżenie na roześmianą twarz Harolda machającego do fanów, następnie zamyślony Nialler. Nóż zamarł w mojej dłoni, kiedy tak patrzyłam na ekran, na którym blondyn właśnie szedł z zamyśloną miną do auta podstawionego specjalnie dla nich. W tym miejscu Caitlin ponownie na mnie spojrzała, a ja tylko zacisnęłam wargi.
- Okej, ja nic już nie mówię - powiedziała, podnosząc ręce w geście obronnym, i przewracając oczami, jak to miała w zwyczaju.
Czułam jednak, że do powiedzenia ma wiele. Bardzo wiele.


Sztokholm, Szwecja.


- Dzięki, kochani, byliście wspaniali. Uwielbiam was, do zobaczenia wkrótce!
Tymi słowami Olly Murs zakończył swój koncert dla szwedzkiej publiczności. Kilka chwil później był już w drodze do hotelu, gdzie zamierzał spędzić resztę wieczoru. Chciał odpocząć.
          Szerokim uśmiechem powitał recepcjonistkę, pomachał do fanów skandujących jego imię, i ruszył na swoje piętro. Przekroczył próg mieszkania, a jego telefon obwieścił mu, że otrzymał nową wiadomość.
Postanowił jednak poczekać z jej odczytaniem, dopóki nie zamówi sobie czegoś do jedzenia i nie odświeży się. Podczas gdy brał prysznic, obsługa dostarczyła do jego pokoju pachnącą kolację.
- Już, nie burcz tak, zaraz cię nakarmię - powiedział Olly i poklepał się po brzuchu.
Zasiadł do stołu, i wtedy też odczytał wiadomość, która była od jego przyjaciela, Louis'a.
"Heyy, what's up? Jak tam Szwecja? Widziałem twój koncert w TV. Byłeś świetny, jak zawsze. Piszę, bo mam problem. Otóż wiesz, jak bardzo Niall lubi Charlie, i na odwrót. Niestety, pokłócili się, i my nie mamy pojęcia, jak ich pogodzić. Sprawa jest poważna. Gdybyś mógł spróbować pomóc, byłbym wdzięczny. x"
          Chłopak przeczytał tę wiadomość dokładnie, kilka razy. Wiedział, że jego kuzynka bardzo lubi Nialla Horana, dlatego też zorganizował kiedyś kilka ich spotkań. Wszyscy widzieli, że coś więcej jest na rzeczy. Wspólne zainteresowania, miłość do muzyki. Natychmiast znaleźli wspólny język. Nie bardzo chciało mu się wierzyć, że coś mogło ich poróżnić.
" Nie ma sprawy, masz to jak w banku. Jutro lecę do panny Watson. Jak tylko coś wskóram, dam wam znać."
Czyli nici z odpoczynku. Z drugiej strony cieszył się, że wreszcie zobaczy tą małą, ognistowłosą, pocieszną osóbkę, której najwidoczniej klepki się odkleiły, bądź też brała od nie tego dilera co trzeba. Zaśmiał się, dogłębniej analizując swoje przemyślenia, i nie czekając dłużej, chwycił za swoje walizki, w międzyczasie dzwoniąc do menadżera.


Monachium, Niemcy.


- Długo jeszcze będziesz taki opryskliwy? Mam powoli tego dość - powiedział lekko poirytowany Zayn.
Siedzieli właśnie w swoim pokoju hotelowym, i starali się znaleźć jakiś neutralny temat do rozmowy. Jednak Horan skutecznie to uniemożliwiał.
- Skoro masz dość, to wyjdź, nikt cię tu nie trzyma - odparł Niall, mierząc wzrokiem Mulata.
Tamten tylko pokręcił głową, i z trzaskiem zamknął za sobą drzwi prowadzące do hallu.
- Hej, słuchaj. Może zamiast wyżywać się na nas wszystkich, po prostu zadzwonisz do Charlie, i ...
- I co? Powiem jej, jaką jest głupią i naiwną osobą? Że nie powinna zachowywać się tak, jak się zachowuje, bo mnie się to nie podoba?
Harry już miał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili zrezygnował.
          Od samego przyjazdu do Niemiec Niall albo się nie odzywał, a jeżeli już, to zazwyczaj jego wypowiedzi miały na celu zdenerwowanie odbiorcy. Wszyscy powoli zaczynali mieć tego dosyć. Ciągle zastanawiali się, gdzie się podział ich dawny, pocieszny Irlandczyk, który ciągle coś przeżuwał. Bo od wczoraj nic nie jadł. Lou nawet obawiał się najgorszego.
          Otóż od samego początku Niall nie wierzył w siebie. Ciągle trzeba było go zapewniać, że jest świetny, że nadaje się do zespołu. Potem pojawił się fanki, które na przekór wszystkiemu twierdziły, że 1D bez Horana byłoby lepsze, że chłopak nie umie śpiewać. Nie dało się tego porównać do żadnego hejtu, jaki otrzymywał każdy z nich. Nialler potrafił płakać tylko dlatego, że ktoś przerobił jego zdjęcie tak, by było na nim widać, jak pali papierosy. Bardzo uczuciowy chłopak, który z każdym dniem zamiast nabierać wiary w siebie, powoli ją tracił. Przyjaciele bali się, że w końcu wygaśnie ona w ogóle, i że Leprechaun będzie chciał odejść z zespołu. A teraz w dodatku doszła jeszcze sprawa z Charlie, która dobiła go jeszcze bardziej.
          Gdy tylko Niall postanowił wyjść na miasto, Liam, Lou, Zayn i Harry usiedli wspólnie wokół stołu, i przez chwilę nic nie mówili.
- Basically .. - zaczął Harry, ale nie potrafił się skupić ze względu na chichot Tomlinsona siedzącego obok.
- Przepraszam, po prostu poczułem się jak rycerz okrągłego stołu.. - wytłumaczył, wzruszając przepraszająco ramionami.
- Skupmy się. Tak być dalej nie może. Trzeba coś zrobić, dla świętego spokoju, w imię przyjaźni z Niallerem i dla Charlie. Z tego co słyszałem, Caitlin też żywo jest zainteresowana wymyśleniem planu, w którym głównym celem będzie pogodzenie tej dwójki.
- ... i sprawienie, że będą razem po wsze czasy, z furą dzieciaków, których pierwszym słowem będzie: "FOOD!" - wrzasnął Harry, odrzucając na bok swoje loki.
- Okej, wiesz co? Z takimi płucami mógłbyś spokojnie zająć się nurkowaniem..- skwitował Zayn, patrząc na bruneta.
Kilkadziesiąt minut później już wiedzieli, co zrobić.


Następnego dnia. Belfast.


          Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Pomyślałam, że jeśli będę udawać, że mnie nie ma, ten ktoś odpuści, jednak nie. Rozzłoszczona i półprzytomna ruszyłam do drzwi.
- Kto do... - zaczęłam, ale kiedy ujrzałam w drzwiach mojego ukochanego Olivera, aż pisnęłam z radości, po czym rzuciłam się na szyję kuzyna.- Co ty tu robisz?! Przecież jesteś w trasie! Jakim cudem?! - pytałam, nie bardzo chcąc wierzyć temu, co widzę.
- Cóż, stęskniłem się za moją przybraną siostrzyczką, i postanowiłem wpaść z wizytą - powiedział chłopak jak gdyby nigdy nic.
- I co? Puścili cię, tak o?
- Och, daj spokój. Jestem tu, to jest chyba najważniejsze?
          Kilka minut później siedzieliśmy razem w salonie, i rozmawialiśmy o tym, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Dosyć długo się nie widzieliśmy, i było o czym rozmawiać. W pewnej chwili Olly zaczął jednak schodzić na niebezpieczne tematy.
- Słuchaj, a powiedz mi.. co tam u Niallera? - po zadaniu tego pytania czujność Mursa wzrosła. Wcześniej nie wydawał się być aż tak zaangażowany w konwersację, jak był w tym momencie.
Odetchnęłam głęboko, i przybrałam maskę obojętności.
- A nie wiem w sumie. W Niemczech siedzą teraz - odparłam, omijając temat kłótni.
Nie chciałam, by się dowiedział. Od razu zacząłby wypytywać, i martwić się. Taki już był Olliś.
- Bo wiesz, chodzą słuchy, że nie jest między wami okej.
Wiedziałam, że nie przyjechał tu bez powodu. Po prostu wiedziałam!
- Który do ciebie napisał? Lou, Harry? Słuchaj, jeżeli przyjechałeś tu w roli szpiega, czy w celu próby pogodzenia nas, to od razu mówię: daj spokój. Poza tym, musiałabym rzucić swoją nową pracę, by było to możliwe.
Olly uniósł brwi w geście zdziwienia.
- Pracy? - powtórzył niczym echo.
Kiwnęłam potakująco głową.
- Nathan Sykes - na dźwięk tego imienia zdziwienie chłopaka zwiększyło się - zaproponował mi pracę stylistki The Wanted. Wiesz, jeździłabym z nimi w trasy, praktycznie nic nie robiąc.
- I mam rozumieć, że się zgodziłaś?
- Jutro mam iść na rozmowę w celu ustalenia szczegółów.
Zapadła niezręczna cisza. Olly był bliską mi osobą, modliłam się więc, by nie powiedział, że robię błąd, że nie powinnam, że...
- Robisz błąd - usłyszałam po chwili - nie wiesz, jacy oni naprawdę są. Słyszałem wiele historii na ich temat, zwłaszcza na temat tego całego Maxa i Toma. Daj sobie spokój, jeżeli koniecznie potrzebujesz roboty, u mnie możesz ją dostać.
- I co? Będą gadać, że wkręciłeś mnie dlatego, że jestem rodziną, a że tak naprawdę nic nie umiem, i w ogóle. Znam takie sytuacje. Nie, dziękuję ci, ale poradzę sobie.
Oliverowi zabrakło słów, kręcił się niespokojnie na swoim miejscu.
- Ale może warto spróbować? Chcesz tracić taką przyjaźń przez jedną, głupią kłótnię? Na pewno możecie dojść do porozumienia.
- Nie wiem - odparłam po chwili, podciągając kolana pod brodę - nie wiem.


          Następnego dnia Charlie udała się na spotkanie z Nathanem, podczas którego miała się dowiedzieć o swoich zadaniach. Starała się utrzymywać swój dobry humor, żeby przypadkiem chłopcy nie zniechęcili się co do niej. Na umówione miejsce przybyła równo z piosenkarzami.
- Cześć, bardzo miło, że zdecydowałaś się na ponowne spotkanie. A gdzie twoja przyjaciółka? - zagadnął na samym początku Sykes, spoglądając na dziewczynę z uśmiechem.
Max usiadł między nimi, starając się zasłonić menu, by nie dostrzegli ich przypadkowi fani. I tak starali się wybrać najmniej popularną restaurację.
- Emm... ona jakby zwątpiła. Wydaje mi się, że jej chłopak znalazł dla niej coś lepszego - skłamałam gładko, i odłożyłam torebkę na krzesło obok.
Dziewiętnastolatek wyjął z teczki którą miał przy sobie plik papierów, podsuwając je Watson pod nos.
- Cóż, będziesz musiała to podpisać, wiesz, głupie formalności. Opowiem ci w skrócie, co będziesz robić. Otóż po pierwsze, pomożesz nam dobierać odpowiednie stroje. Z tego co zauważyliśmy, dobrze się na tym znasz. Będziesz także organizowała nam noclegi, a także rezerwowała bilety na następne loty. Póki co tyle, nasz menadżer nie chciał się zgodzić na więcej z racji tego, że cię nie zna. Szczerze powiedziawszy czuję w gościach, że twoje zdolności organizacyjne pozwolą ci daleko zajść.
Charlie uśmiechnęła się speszona, przysłaniając twarz opadającymi włosami. Po chwili wzięła długopis do ręki, i przeglądając z grubsza umowę, podpisała ją. Nie widziała w niej nic podejrzanego, no i sam Nathan wyglądał na całkiem miłego kolesia. Max siedział cicho.
- Okeeej. A więc, witamy w naszej rodzinie - powiedział brunet, i przybił z dziewczyną "piątkę".
- Więc, kiedy zaczynam?
- Jutro wylatujemy na pierwszy koncert, do Szwecji. Dam ci znać, o której masz być na lotnisku.
Takim oto sposobem Charlie Watson stała się członkiem TWFamily.


Niemcy.


          Telefon, który odebrał Zayn tuż po wywiadzie nie był zadowalający i ani trochę nie poprawiał obecnej sytuacji.
- Okej. No cóż, w takich okolicznościach faktycznie jest kiepsko. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać, aż sprawdzi się to, o czym mówisz - powiedział Pakistańczyk, i żegnając się z rozmówcą, wcisnął czerwoną słuchawkę.
Malik znajdował się właśnie w łazience, gdzie chciał odświeżyć się po występie. Pochylił się nad umywalką, i spojrzał w lustro.
- Jeżeli ten irytujący człowiek nie zmieni swojego postępowania w ciągu najbliższych 48 godzin, przysięgam, że go uduszę - mruknął do siebie, i wyszedł, kierując się na poszukiwanie zespołu.


Kilka dni później.


          One Direction przebywali się obecnie w Brazylii. Znajdowali się w hotelowej stołówce, i właśnie jedli śniadanie. Liam postanowił włączyć telewizor, by posłuchać wiadomości. Posłuchać - raczej je obejrzeć, bo przecież nikt z nich nie rozumiał portugalskiej paplaniny wydobywającej się z głośników.
- Ej, Daddy, spróbuj pomajstrować przy tym sprzęcie, może da się zmienić język - zasugerował Harry, mocując się z plastikowym opakowaniem płatków.
Payne posłusznie zaczął szukać ustawień językowych, i już po chwili usłyszeli dobrze im znaną angielszczyznę.
- A teraz muzyka - powiedziała prezenterka, i zmieniła kartki leżące przed nią - słynna brytyjska grupa The Wanted właśnie przyleciała do Belgii, w której zagrają koncert charytatywny. Jest tam nasz reporter, który relacjonuje na żywo przybycie chłopaków. Rodrigo, opowiedz nam, co tam się dzieje.
W tej chwili obraz pokazał lotnisko w Brukseli.
- Boże, jak ja uwielbiam te ich ryje.. - skwitował Zayn, krzywiąc się niemiłosiernie.
Reporter opowiadał o ich karierze, i co ma się dziś wydarzyć w Brukseli. Tuż za Rodrigo mignęła czerwona czupryna, żywo rozmawiająca z Nathanem. Lou, który miał właśnie porcję mleka z płatkami w buzi, wypluł je przed siebie, Harold zaprzestał siłowania się z folią, a Zayn i Liam popatrzyli na siebie znacząco. W następnej kolejności wzrok wszystkich powędrował ku blond czuprynie, która jeszcze sekundę temu pochłaniała swoje kanapki, a w tym momencie siedziała bez ruchu, tępo wpatrując się w kineskop.
Nagle telewizor był najmniej ważną rzeczą. Wszyscy oczekiwali na reakcję przyjaciela, którego oczy nagle stały się puste, twarz straciła resztki kolorów, jakie jeszcze na niej pozostały, a postawa jakby się przygarbiła.
- Niall, wszystko w porządku? - spytał prawie szeptem Liam.
Sam doskonale pamiętał, jaki przeżywał koszmar za każdym razem, kiedy tylko widział Danielle w telewizji, czy na ulicy. Kiedy nie był przy niej, miał ochotę zamknąć się w pokoju i już nigdy z niego nie wyjść, wyjąc z żalu dzień i noc. Dlatego też tak bardzo martwił się o Nialla, który przecież wbrew pozorom był jeszcze bardziej uczuciowym człowiekiem od niego samego.
          Niall nie odezwał się jednak. Tuż po zakończeniu wiadomości odłożył swoją niedojedzoną kanapkę, i powiedział, że idzie się jeszcze trochę przespać. Kiedy wyszedł, Louis z westchnieniem przeczesał swoje włosy. Chciał coś powiedzieć, ale właśnie zadzwonił jego telefon. To była El, która również widziała Charlie w telewizji, i chciała wiedzieć, co jest grane.
Liam usiadł zrezygnowany. Tak dalej być nie mogło. Cała ta sytuacja była chora. Wszyscy chcieli, aby to się już skończyło, a Niall chyba najbardziej. Watson na pewno tęskniła równie mocno, jak i Irlandczyk. Ale problem był jeden: oboje byli tak uparci, że żadne z nich nie chciało zrobić tego pierwszego kroku. Trzeba było to zmienić.


Bruksela, Belgia.


- Cat? Heej, co u ciebie, skarbie? Właśnie przybyliśmy do hotelu, słuchaj, tu jest cudownie, Fani są naprawdę mili, gdybyś widziała, jakie niektórzy mają pomysły.. - położyłam się na łóżko z telefonem przy uchu, by móc trochę dłużej pogadać z przyjaciółką.
- Wiesz, nie wątpię. Widziałam, jak prawie pożerałaś wzrokiem Sykesa. 
- Wiesz co? Ty naprawdę powinnaś robić w kabarecie - odparłam, krzywiąc się do sufitu, w który się wpatrywałam.
- Kiedy w ogóle masz zamiar wrócić? 
- Dopiero wyjechałam. Nie wiem, kiedy wracamy, ale podejrzewam, że nie prędko. Mam taką nadzieję.
- A co ze szkołą? 
- Och, a ty ciągle o jednym. Jakoś sobie poradzę, serio. Wrócę, to kontynuuję naukę, proste? Dobra, muszę kończyć. Lecimy właśnie na miasto, coś zjeść. Trzymaj się, papa, buziaki.
Przez dobrą chwilę wpatrywałam się w telefon trzymany w dłoni. Co ją napadło? Nigdy nie była aż taka dociekliwa. A może mi się tylko wydaje.. ?
          Wzruszyłam ramionami, zmieniłam strój, i postanowiłam wyjść i poszukać chłopaków. Zapukałam do pierwszego pokoju obok, bo wiedziałam, że The Wanted są na jednym piętrze wraz ze mną. Drzwi otworzył mi Max, stojący w samych spodniach. Chłopak opierał się nonszalancko o framugę.
- Cześć, jest tu ktoś więcej? - spytałam, uśmiechając się, jak zwykle, promiennie.
Nie wiedzieć czemu to właśnie za nim nie przepadałam najbardziej.
- Nie, ale niedługo mają wpaść. Wejdź - dodał, i wpuścił mnie do środka.
- Jesteśmy tu od 15 minut, a ty już zdążyłeś nabałaganić? - uniosłam w zdziwieniu brew ku górze, na co tamten zareagował śmiechem - chyba jesteś w tym rekordzistom.
- Cóż, lepiej czuję się w takim.. "artystycznym nieładzie" - powiedział, i usiadł obok mnie na kanapie. - I jak ci się tu podoba? Jak ci się podoba podróżowanie z nami?
- Powiem ci, że jest tutaj bardzo fajnie. Wasi fani zadbali o dobrą atmosferę. A co do podróży z wami, gdyby Siva jeszcze przy tym tańcu był przebrany za tancerkę hula, skończyłabym się ze śmiechu w tym samolocie - powiedziałam, a przed moimi oczyma natychmiast pojawił się obraz Kaneswarana wywijającego dzikie pląsy, na widok których niektóre stewardessy prawie opuściły trzymane na tacach napoje.
- Może spodobało by ci się bardziej, gdyby twój Niallerek tu był - zagadnął nagle ni stąd ni zowąd George.
Spojrzałam na niego zdziwionym, ale też lodowatym wzrokiem, natychmiast sztywniejąc.
- Skąd taki pomysł?
- Nie udawaj. Widziałem wasze zdjęcia. Nie pasował do ciebie  ty, taka ładna, urocza dziewczynka - mówiąc te słowa, zaczął gładzić mnie wierzchem dłoni po włosach - a on? Typowy, tleniony pedałek..
Krew się we mnie zagotowała na dźwięk tych słów. Odepchnęłam z furią jego dłoń, i gwałtownie wstałam.
- Jak śmiesz?! Nie masz prawa tak o nim mówić - syknęłam, patrząc na Maxa z wściekłością. 
Mężczyzna zaśmiał się tylko, po czym również wstał, zmierzając w moim kierunku. 
- Słuchaj, przy mnie by ci było całkiem dobrze. Niczego by ci nie brakowało, a już na pewno nie traktowałbym cię tak, jak ten pseudo-gwiazdor - powiedział Brytyjczyk, i szybkim susem znalazł się przy mnie. 
Cały czas się wycofywałam, a jego gwałtowny ruch sprawił, że z impetem natrafiłam plecami na drzwi. Dłonią zaczęłam szukać za sobą klamki, podczas gdy strach we mnie narastał.
Max wyglądał teraz jak szaleniec. Nie znałam go od tej strony. Zaczął się do mnie dobierać. Nie krzyczałam, bo byłam pewna, że i tak nikt mi nie uwierzy. 
- Spadaj, palancie - warknęłam tylko, i kopnęłam chłopaka w krocze, po czym szybko wybiegłam za drzwi, zostawiając za sobą wijącego się z bólu celebrytę. 
          Na schodach natknęłam się na idącego w górę Nathana. Był zdziwiony, widząc mnie w takim stanie. Nie płakałam. Byłam po prostu roztrzęsiona, i zdezorientowana. 
- Ej, co się stało? - spytał zaniepokojony, trzymając mnie w ramionach, w których znalazłam się przez wbiegnięcie na chłopaka. 
- Proszę cię, ukryj mnie gdzieś, ja nie chcę, schowaj mnie - mówiłam bez ładu i składu. 
Nathan spojrzał w moje oczy, a widząc w nich przerażenie, pociągnął mnie do swojego pokoju. 
          W środku poprosiłam tylko, by zamknął za sobą drzwi. Wiedziałam, że jemu mogę ufać. Był dla mnie zupełnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam, a zawsze chciałam mieć. Dziwiło mnie, że w ostatnim czasie poznałam tylu ludzi, z którymi tak bardzo się zżyłam. 
- A więc, może powiesz mi, co cię tak przestraszyło? - spytał, siadając obok mnie.
Już miałam odpowiedzieć, kiedy przerwało mi pukanie do drzwi. 
- O Boże - szepnęłam - to on. Nie otwieraj! - chwyciłam zmierzającego do drzwi bruneta za rękę. 
- Dlaczego? 
- Albo otwórz, ale spław go. To na pewno Max. Proszę cię, powiedz, że mnie tu nie ma - poprosiłam cicho, i szybko wskoczyłam do łazienki, przymykając za sobą drzwi, i próbując uspokoić oddech. 
Po chwili usłyszałam głosy Maxa i Nathana. Kiedy tylko drzwi trzasnęły, wyszłam z łazienki. Natychmiast napotkałam pytający wzrok Sykesa. 
- A więc.. - westchnęłam, ponownie zajmując miejsce na kanapie. Moje dłonie trzęsły się niemiłosiernie. - Przed chwilą byłam u Maxa. Rozmawialiśmy ,a po chwili on zaczął.. no wiesz.. obrażać Nialla.. Wiem, że nie chcę z nim rozmawiać, ale rozumiesz.. I ja się zdenerwowałam. I wtedy Max.. zaczął się do mnie dobierać. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie, ale.. 
- Wierzę ci.
Te słowa podziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. 
- Co? Jak to?
- Takie sytuacje miały miejsce już wcześniej, ale nikt nie wnosił skargi, poza tym za każdym razem ten idiota obiecywał poprawę. Jak widać, nawalił po raz kolejny. I trzeba będzie wreszcie coś z tym zrobić. 
- Nie, słuchaj. Nie mów mu nic, że wiesz. Nikomu, okej? Póki co mi nic nie zrobił. Jeżeli sytuacja się powtórzy, to po prostu.. wrócę do Irlandii. 
- A co, jeżeli następnym razem nie zdążysz uciec? - spytał Nathan, chwytając moją dłoń. - Nie chcę, żeby on coś ci zrobił, mimo całej sympatii, jaką go darzę. 
Uśmiechnęłam się do niego kącikiem ust. 
- Spokojnie, dam sobie radę. W razie co ustawię sobie w telefonie opcję "wiadomości alarmowej", i w razie wypadku wyślę ci ją. Zgoda? 
- Zgoda. 



- Charlie? Cześć, co u ciebie? Jak tam w Brukseli? - Olly zapłacił za swój koktajl, i usiadł przy stoliku znajdującym się w głębi lokalu.
- Aaa, wiesz, jak to jest. Tłumy ludzi, masa roboty.
Głos jego kuzynki był jakiś niewyraźny. Dziwny niepokój ścisnął jego sercem. 
- Coś się stało? Nie, żebym był wścibski, ale masz jakiś taki zmieniony głos. 
- Wszystko jest okej, nie masz co się martwić. Jestem po prostu trochę zmęczona. 
Nie wierzył w ani jedno jej słowo. 
- To kiedy mogę wpaść? Wiesz, postanowiłem ostatnio częściej odwiedzać rodzinę, taki kaprys. 
- Dam ci znać, gdy tylko znajdę chwilę czasu. Obiecuję.
Porozmawiali jeszcze chwilę o pogodzie, o muzyce, i zakończyli rozmowę. 
          Oliver wyraźnie słyszał zmianę, jaka zaszła u kochanej Charlie. Jeszcze nie wiedział, w jaki stopniu ona na nią wpłynęła, ale musiał się jak najszybciej tego dowiedzieć. Coraz częściej obawiał się, że jego domysły mogą się wkrótce spełnić. 



Następnego dnia, Bruksela. 




          Dziś Charlie Watson postanowiła trzymać się jak najbliżej Nathana. Wiedziała, że może narazić się na nieprzychylne komentarze ze strony fanek, jednak nie dbała o to. Starała się za wszelką cenę unikać wzroku Maxa, a kiedy tylko na niego natrafiła, prawie wyczuwała szyderstwo, które kryło się za każdym spojrzeniem. Jak na razie radziła sobie z tym całkiem nieźle, ale nie wiedziała, co będzie potem. Bała się, że sytuacja się powtórzy. 
          Nie musiała długo czekać. 
Znajdowali się w jakimś studiu nagraniowym, gdzie mieli odśpiewać swój najnowszy kawałek, "I found you". Gdy już pomogła przy strojach i fryzurach, udała się do łazienki. Musiała nieco ochłonąć. Cały dzisiejszy dzień chodziła spięta i zdenerwowana, modląc się, by tylko Max nigdzie jej nie dołapał. 
          Woda szumiała, a Charlie stała przed lustrem, i przemywała twarz. Po kolejnym podniesieniu głowy, za sobą ujrzała twarz Maxa. Odruchowo wzdrygnęła się ze strachu, przymykając powieki. 
- Tu jest damska toaleta - powiedziała spokojnie, mierząc go wzrokiem. 
- I found you, my only truth, I was lost, till I found you.. - zaintonował George, idąc w jej stronę. 
- Człowieku, ty jesteś psychiczny.. proszę, daj mi spokój, nic ci nie zrobiłam - powiedziała Charlie, szukając wzrokiem czegoś, co mogłoby jej posłużyć za broń.
- Jesteś na to zbyt.. pociągająca - odparł chłopak, chwytając ognistowłosą w mocnym uścisku, i przyciskając ją do ściany. 
Automatycznie Watson zaczęła krzyczeć, jednak Max przysłonił dłonią jej twarz. 
- Zamknij się, bo cię zabiję - powiedział, a Charlie tylko jęknęła, i pokiwała głową. 
Zrozpaczona pomyślała o tym, że mogłaby spróbować się wyrwać, ale nie miała na tyle siły. Przecież ten palant był od niej dwa razy większy. Zadziałała jednak w drugą stronę. 
          Sprytnie zaczęła całować chłopaka, udając, że w końcu mu uległa. Max wysadził ją na umywalkę, wodząc dłońmi po jej drobnym ciele. 
          Wcześniej Charlie dostrzegła metalowe pudełeczko na mydło w kostce, które już po chwili ściskała w dłoni. Szybkim ruchem uderzyła chłopaka w głowę, i zwinnie po raz drugi uciekła z jego pułapki. 
          Gdy tylko wbiegła do garderoby, w której siedział Nathan wraz z Sivą, jej przyjaciel od razu wiedział, co się stało. 
- Zabiję go - warknął, i wstał, zamierzając znaleźć Maxa i raz na zawsze się z nim rozprawić. 
- NIE! - zaoponowała dziewczyna, zasłaniając mu drzwi. - Do trzech razy sztuka. 
Siva patrzył to na jedno, to na drugie. 
- Może powiecie mi, o co chodzi? 
I Nathan mu powiedział.  

8 komentarzy:

  1. Rozdział jest bardzo fajny. Chciałaś, żebym napisała Ci co możesz zmienić i w ogóle. Nie jest tego wiele, ale przede wszystkim drobne błędy językowe. Ty się na tym znasz bardziej, ale tutaj występują, pewnie dlatego, że piszesz szybko. Moim zdaniem - więcej opisów powinno tutaj być. Miejsc, uczuć, postaci. I jak tak skaczesz z miejsca w miejsce, to czasami trudno połapać się z perspektywy kogo jest to pisane. :D Z mojej strony to tyle. Cała reszta jest okej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, świetny rozdział ;D
    ale z tego Maxa palant.. dziwię się tylko, że Charlie jeszcze nie wróciła do Irlandii..
    dodawaj jak najszybciej kolejny, czekam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, Max to palant. A Charlie powinna wrócić do Irlandii. Przecież biedny Nialler się do końca załamie. Ale w sumie sporo winy w tym jest jego. Świetnie to opisujesz. Nie robisz z nich wszystkich takich lalusiów. Ale szczerze mówiąc Maxa z TW to ja nigdy nie lubiłam. Jakiś dziwny mi się wydaje. Ale za to Nathan.. *_* Czekam na dalszy ciąg! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. :D Kolejny rozdział jest napisany bardzo dobrze. The Wanted to ja nie lubię w ogóle, Karolina chciała ich wwalić do naszego opowiadania, więc są. A tutaj ten Max to już w ogóle. Ale Horan zapewne ją przed tym obroni, więc nie lękajcie się. OKEJ, JUŻ NIE BĘDĘ SPOJLEROWAŁ. :c Mi się podoba, czekam na więcej.
    ~ Michał.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne, świetne, świetne. wszystko tutaj jest idealne. nagłówek jest śliczny, piosenka jest moją ulubioną, a treść jest idealna. z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, aby móc dowiedzieć się, jak dalej potoczą się ich losy, no i co zrobią Max'owi. :>
    > Malikowa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szukałem sobie jakichś ciekawych blogów do przeczytania, no i przypadkowo trafiłem tutaj. Ale nie żałuję. Może na początek nie dzieje się zbyt wiele, tematyka wydaje się być banalna, ale to tylko pozory. Kto chce, czyta dalej. Ja chcę, przeczytałem już wszystko i postanowiłem skomentować. Nie wiem, czy w jakiś sposób Ci to pomoże, ale kto wie? Moim zdaniem tych dokładniejszych opisów powinno być więcej. Jedynym minusem jest to, że rozdziały są stosunkowo krótkie i mało można z nich wywnioskować, ale dlatego chce się więcej. Nie rozumiem trochę głównej bohaterki i tego, dlaczego tak złości się o brak czasu ze strony Horana, skoro wiadomo - jest on przecież sławny i ma go bardzo mało. Jednak to skłania do przemyśleń, a jeżeli już się nad tym myśli, wysnuwa się swoje własne kontynuacje opowiadania, które potem chce się sprawdzić. A nóż widelec zgadnę co będzie dalej. Dlatego dodałem Twojego bloga do obserwowanych i będę zaglądał tutaj częściej aby sprawdzić, czy to co sobie wymyśliłem po przeczytaniu Twojej dotychczasowej pracy, chociaż w 1/100 jest prawdą. Pozdrawiam.
    ~ Swagmasta. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam wprost czytać takie komentarze. Rozdziały są krótkie, ponieważ mam zbyt dużo pomysłów na minutę, a gdybym chciała je umieścić w jednej części, zbyt szybko ich zasób bym wykorzystała. Cieszę się, że nie czytam ciągle tylko "super, świetnie, oby tak dalej". Właśnie na to czekam - na krytykę ze strony czytelnika. Postaram się tak jak mówisz dokładniej wszystko opisywać, no i żeby było więcej. Kolejny rozdział w przygotowaniu, i dzięki Tobie będę mogła wprowadzić poprawki. c:

      Usuń
  7. Sądzę, że dodawać od siebie dużo nie musze. Wszystko zostało powiedziane przede mną. Opowiadanie jest świetne i czekam na kontynuację. :D

    OdpowiedzUsuń