piątek, 30 listopada 2012

No way.

Belfast, koncert.


          Kiedy tylko The Wanted pojawili się na scenie, ogromny pisk wszelkich gardeł dziewczęcych dotarł do moich uszu Charlie. Dziwiłam się, że mimo to nadal coś słyszałam., częstotliwość musiała być przecież ogromna. Show rozpoczęło się na dobre. Pierwsze takty piosenki "Glad you came" rozbrzmiały z wielką siłą. Wraz z Cat śpiewałyśmy to, co umiałyśmy, nie zważając na to, że jutro pewnie nie będziemy mogły wypowiedzieć słowa. Chłopaki w ciągu dwóch godzin dali z siebie wszystko. To było coś niesamowitego.


- No to co, idziemy do nich, prawda? - zagadnęła mnie Caitlin, kiedy wszyscy zbierali się do powrotów do domów.
Spojrzałam na nią z niemałym zdziwieniem.
- Co ty bredzisz? Nie mamy wejściówek. A paralizatorem oberwać nie chcę, mam lepsze zajęcia - powiedziałam ironicznie, szukając chusteczek w torebce.
- Nie bój nic, ja mam swoje sposoby, chodź - powiedziała, i nim zdążyłam zaprotestować, pociągnęła mnie w kierunku wejścia za kulisy.
          Tak jak myślałam, dwóch potężnych gości pilnowało wejścia do miejsca, w którym piosenkarze obecnie przebywali. Caitlin jednak wcale a wcale nie wyglądała na zawiedzioną, wręcz przeciwnie. Śmiałym krokiem ruszyła w kierunku ochroniarzy.
- Dzień dobry, my jesteśmy stylistkami, które miału zgłosić się na staż do Maxa George'a. Niestety, nie mamy żadnych identyfikatorów, bo nie zostały nam one jeszcze udostępnione, jednak mamy przykazane, aby zgłosić się bezpośrednio do pana George'a. Byłybyśmy wdzięczne, gdyby nas panowie wpuścili - powiedziała bez mrugnięcia okiem, bez jednego zająknięcia się.
          Szczerze powiedziawszy, byłam pod wielkim wrażeniem. Nigdy nie potrafiłam aż tak gładko i precyzyjnie wymyślać historyjki na poczekaniu, dlatego też gdybym to ja miała coś takiego wymyślić, od razu bym poległa.
          Tamci jednak popatrzyli tylko na nas, i posłusznie usunęli się z drogi. To było niewiarygodne. Z otwartymi ustami podążyłam za przyjaciółką.
- Jesteś... jesteś... - zaczęłam.
- Genialna?
- Nie to miałam na myśli, ale może być - mruknęłam, idąc krok w krok za Caitlin.
Kiedy odnalazłyśmy garderobę The Wanted, i kiedy stanęłyśmy w jej drzwiach (na szczęście [ lub i nie ] byli już przebrani), osoby znajdujące się w środku były nie mniej zdziwione, niż ja niecałe pięć minut temu.
- No hej, chłopaki, naprawdę, świetne show - powiedziała Cat, jakby znała ich od lat.
Zgon numer dwa. To, co ta dziewczyna wyrabiała, było nie do pojęcia dla zwykłego, ludzkiego umysłu. Stałam tam, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Zapadła cisza wręcz grobowa. Myślałam, że zaraz zaczną krzyczeć, wołać ochronę, ale nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie. Pierwszy odezwał się Tom Parker.
- Witajcie! Nie mamy bladego pojęcia, jak się tu dostałyście, ale z tego co widzę, wiecie, czego od życia chcecie. Wchodźcie więc. Chętnie się z wami zapoznamy, prawda, chłopcy? - powiedział brunet, i spojrzał na siedzących przyjaciół.
Tamci z entuzjazmem przystali na propozycję Parkera, i już po chwili siedziałam między Nathanem a Sivą, wpatrując się w tego pierwszego niemal z uwielbieniem. Na tą chwilę totalnie zapomniałam o całym świecie, a już zwłaszcza nie myślałam o Niallerze.
- No, a więc, może najpierw: jak udało wam się tu wejść? - spytał żywo zainteresowany Jay, poprawiając swoje włosy.
W tym miejscu Caitlin opowiedziała im, jak to przekonała ochroniarzy o tym, że jesteśmy nowymi stażystkami, dodając od siebie, że powinni zainwestować w lepszych bodyguardów, na co tamci zareagowali salwą śmiechu.
- Wiemy już, jak ma na imię nasza blondyneczka. A Ty, ognistowłosa, jak się zwiesz? - Sykes, który spoglądał na mnie co chwila z dziwnym wyrazem twarzy, teraz już z uśmiechem na ustach spoglądał w moje tęczówki.
Natychmiast potrząsnęłam głową, aby powrócić do rzeczywistości.
- Em... jestem Charlie.. Watson - wyjąkałam.
          Nieśmiałość - jedna z niewielu moich cech, która mnie bardzo irytowała. Choćbym nie wiem co robiła, to i tak nie potrafiłam się jej pozbyć, ani własnymi, ani cudzymi siłami. To było dobijające.
- Ej, czy to nie ty stałaś pod sceną z wielkim transparentem niemalże, na którym pisało 'Nathan, please, let me love you'? - podchwycił Max, spoglądając na mnie.
Moja twarz przybrała w tym momencie chyba najgłębszy możliwy odcień czerwieni, kiedy tak siedziałam obok Nathana, i starałam się nie rzucić się na jego szyję.
- Tak, to ona. Przecież ona jest chyba jego największą fanką - usłyszałam jakby z oddali głos Cat.
No super, dzięki wielkie, nie ma to jak najlepsza przyjaciółka.
- Znacie się chodź trochę na modzie? - pytanie padło z ust Sivy, który można powiedzieć "wyratował" mnie z tej niezręcznej sytuacji.
- No ba. Nie widzisz, jak jestem ubrana? - odparła niemal z urazą w głosie Cat.
- To może faktycznie będziecie takimi stażystkami, które będą z nami pracowały? Ktoś taki jak wy przyda nam się w trasach. Jesteście nadzwyczaj normalne, no i dobrze się z wami rozmawia.
Obie wraz z Caitlin spojrzałyśmy na siebie.
- Przemyślimy to - odparła Cat - A teraz dawać, podpisujcie się na mojej koszulce, bo po to tu przyszłam!
Wszyscy chętnie złożyli autografy na naszych koszulkach, a następnie zrobili sobie z nami zdjęcia. Najlepsze wyszło mi z Nathanem, którego całowałam w policzek, a ten zrobił kwaśną minę. Komiczne. Wrzuciłam je od razu na tt, z dopiskiem "Nowy przyjaciel".



Gdzieś w powietrzu.



          One Direction wracali właśnie do Belfastu, zgadzając się wielogodzinnym namowom Nialla, który jak najszybciej chciał zobaczyć się z Charlie. Zdążył już doprowadzić się do porządku, co bardzo ucieszyło jego przyjaciół. Logował się właśnie na twittera, kiedy Lou podsunął mu pod nos swój telefon.
- Że co to niby ma być? - spytał mocno zdziwiony.
Na ekranie było zdjęcie Nathana Sykes'a, członka zespołu The Wanted, z którym to zespołem 1D.. nie lubili się, mówiąc łagodnie.
Na widok Charlie u boku tego chłopaka, źrenice Horana powiększyły się ze zdziwienia.
- Ja.. ja... gosh. Dlaczego ten samolot tak wolno leci!? - krzyknął tylko, bo nic sensownego nie przychodziło mu do głowy.
          Watson dobrze wiedziała, że od zawsze rywalizowali z tym pseudo-boysbandem. Mimo to nie dość, że nie odbierała, to jeszcze 'bratała się z wrogiem'. Niall powoli tracił nadzieję, że cokolwiek uda mu się wskórać w Belfaście.



Tymczasem.


          Do domu wracałyśmy w wyśmienitych humorach, cały czas opowiadając swoje własne odczucia, jakie towarzyszyły nam podczas spotkania z The Wanted.
- Boże, Max z bliska jest jeszcze lepszy, niż na zdjęciach - ekscytowała się Cat, co rusz to spoglądając na swoją koszulkę.
- Co tam Max, widziałaś te oczy Nathana? - odparłam, uśmiechając się.
- Ej, słyszałaś ich propozycję. Co z tym robimy? - spytałam po chwili.
Od samego początku nie dawało mi to spokoju.
- Cóż, trochę chyba się zapędzili. Wiesz dobrze, że chłopcy z One Direction nie przepadają za bardzo za naszymi nowymi znajomymi... - powiedziała niepewnie.
Kiedy tylko o nich wspomniała, od razu przed oczyma pojawił mi się obraz Nialla.
- A czy to ich życie? Oni chyba za nas nie decydują, prawda? - powiedziałam oschle, i otworzyłam drzwi do swojego domku.
Zdziwiona moim zachowaniem Cat weszła za mną.
- Ej, to, że przez chwilę blondyn nie ma dla Ciebie czasu nie oznacza, że możesz od razu odwalać nie wiadomo jaką manianę - upomniała mnie ostrym tonem, siadając na kanapie.
Odłożyłam torebkę, i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, po czym oparłam się o framugę, patrząc w kierunku blondynki z kamienną twarzą. W tamtej chwili nie wiedziałam, skąd tyle we mnie złości. Może wszystko to, co zawsze było tłumione, postanowiło nagle ni stąd ni zowąd wybuchnąć?
- A zdajesz sobie sprawę, że niedługo on znajdzie sobie dziewczynę, podobnie jak reszta, i w ogóle nie będą mieli dla nas czasu? Jaki jest sens w tej znajomości? - i po tych słowach wyszłam do łazienki, by nieco ochłonąć.
          Kiedy znów pojawiłam się w salonie, Cat nie było. Wkurzyłam ją, co rzadko się zdarzało. Westchnęłam tylko, a przez moją głowę przemknęła myśl, że ona mnie nie rozumie. Jest szczęśliwa ze swoim chłopakiem, Benem, a ja? Ja zawsze czułam się jak piąte koło u wozu. Jedyną moją szansą mogła być właśnie ta robota.
          Włączyłam swój telefon, o którym przez ostatnie 4 godziny zupełnie zapomniałam. Było kilka połączeń nieodebranych, oraz kilkanaście wiadomości. Westchnęłam tylko, i zaczęłam je przeglądać. Wszystkie były od Nialla. Zwątpiłam więc, i wzięłam swojego laptopa, logując się jak zwykle na twittera. Był to jedyny portal, z którego dowiadywałam się, co gdzie i kiedy wydarzyło się coś istotnego. Na profilu Cat znalazłam taką oto informację:
Caitlin Williams @ThatCat13
Gdy­by wszys­cy głup­cy mu­sieli no­sić białe czap­ki, ludzkość z lo­tu pta­ka wyglądałaby jak sta­do gęsi.
Może i było to dziwne, ale pomyślałam, że słowa te są bezpośrednio tylko do jednej osoby. Od razu zrobiło mi się głupio, bo cały owy dziwny, niepodobny do mnie humor zniknął tak szybko, jak i przybył. Odruchowo napisałam z przeprosinami do Caitlin, która już po chwili napisała:
Przyjdź do mnie. Teraz. Mamy gości. 


czwartek, 22 listopada 2012

Ladies, and gentlemans... THE WANTED!

          Minęły jednak dwa dni, potem doszedł też i trzeci, a następnie czwarty. Z każdym z nich wkurzałam się coraz bardziej na brak wiadomości od Nialla. Co chwila jednak tłumaczyłam sama sobie, że to gwiazda, oni są zajęci, mają lepsze rzeczy do roboty. Ale zaraz, skoro mają lepsze rzeczy do roboty, to czemu regularnie siedzi na twitterze?! Postanowiłam więc najzwyczajniej w świecie obrazić się na niego.
- Cat, jakie plany na weekend? - siedziałyśmy właśnie w stołówce szkolnej, i jadłyśmy lunch. Następną lekcją była koszmarna chemia, a na chemię nigdy nie chodziłam głodna. Nie lubiłam drzemać z pustym żołądkiem.
- Jest koncert The Wanted. Zgadnij, kto ma bilety z miejscami przy samej scenie? - spytała niby obojętna na moją odpowiedź Caitlin. Wiedziała jednak, że tą wiadomością podniesie mi ciśnienie. Nathan Sykes przecież jest taki.... boski.
- Żartujesz. I z kim idziesz? - spytałam mimochodem, uważnie przyglądając się przyjaciółce.
- Amm... no wiesz, Perrie coś wspominała...
- OCH, DAJ SPOKÓJ, WIEM, ŻE MNIE WEŹMIESZ! - przerwałam jej w pół zdania, i rzuciłam się jej na szyję. - Muszę wymyślić odpowiedni strój. Namalujemy mi odjechaną koszulkę, taką, żeby mnie zauważyli..
I tak na planowaniu całego dnia minęły nam pozostałe lekcje. O Horanie praktycznie nie myślałam, a przynajmniej robiłam co w mojej mocy.
          Nie rozumiałam, dlaczego się do mnie nie odzywa. Czy zrobiłam coś nie tak? Przecież zawsze, niezależnie od tego gdzie był, co robił, i która była u niego godzina pisał do mnie punkt 7:30. Zawsze życzył mi miłego dnia, a teraz..? Nawet nie raczył przeprosić, że nie przyjedzie. To było do niego całkowicie niepodobne. Dlatego też w międzyczasie postanowiłam napisać do Lou, nie bezpośrednio no Niallera, co u nich. Odpisał mi niemal natychmiast.
- A wiesz, nic ciekawego. Ciągle pracujemy. Horan nie dzwonił do Ciebie? Miał poinformować Cię, że nas nie będzie, bo wysłali nas do LA, w ostatniej chwili załatwili nam jakiś wywiad w programie "Good morning LA". 
Czytając ową wiadomość, potwierdziłam tylko swoje obawy.
- Cóż, nie bardzo był widzę chętny do przekazania mi tej informacji. Nie odzywa się do mnie prawie od tygodnia, więc pomyślałam, że pewnie jesteście bardzo zajęci, czy coś w tym stylu. Ale jak widzę, nasz Irlandczyk ma zwyczajnie na mnie, delikatnie mówiąc, "wywalone". Ale to nic. Życzę wam miłej zabawy. xx
Dlaczego? To jedno pytanie nie dawało mi spokoju.


La, USA.


          Louis nie bardzo wiedział, co myśleć o słowach napisanych przez Charlie. Przecież to całkiem nie pasowało do Nialla. Postanowił to więc jak najszybciej wyjaśnić.
          Akurat dziś mieli chwilę przerwy, po czym wysyłano ich na jeszcze dwa wywiady w Chicago. Tomlinson wszedł do wspólnego salonu w hotelu, i rozejrzał się po nim, szukając wzrokiem blondyna.
- Gdzie jest Niall?
- Pewnie poszedł coś zjeść, bo co? - Harry spojrzał na przyjaciela sponad czytanej gazety.
Tomlinson przeczesał tylko włosy, i usiadł obok Zayna, który grał właśnie na konsoli w najnowszą wersję Fify.
- Nic, mam do niego sprawę. Wiecie, że od kilku dni nie odzywa się do Charlie..?
Zayn oderwał wzrok od ekranu, po czym spojrzał na Louis'a z niedowierzaniem.
- Nie rozmawia z nią? I to tak długo? Niee. Coś tu jest nie halo. Przecież on nawet w nocy potrafi o niej mówić, a co dopiero żeby nie pisać do niej w każdej nowej minucie.
- Coś musiało się stać. To faktycznie nie w stylu Niallera - przyznał mu rację Styles, po czym wyjął z kieszeni swojego iphonea, i wybrał numer podpisany jako "Leprechaun".
- Niall? Heyy.... Ty piłeś? - głos bruneta zawiesił się na chwilę. - Miałeś z tym skończyć. Z resztą, pogadamy w hotelu. Bądź tu za 15 minut. Jest sprawa.
Po zakończeniu rozmowy telefonicznej Harry spojrzał swymi zielonymi tęczówkami w stronę siedzących kolegów, i westchnął ciężko.
- No, to już chyba mamy odpowiedź...- stwierdził Zayn, krzyżując ramiona na piersi.
- Ty tu tak nie mądruj. Sam z tymi swoimi fajkami lepszy nie jesteś. Ale Ty przynajmniej próbujesz coś z tym robić. Te cholerne irlandzkie korzenie..
- Niby mają po części w tym swój udział, ale spójrz na Charlie. Wyczułeś od niej kiedykolwiek wódkę, czy piwo? Nie zapominajmy, że ona w połowie jest też Polką. Ci to dopiero chleją..
- Co prawda, to prawda. Są zaraz za Rosjanami.. - rozwodził się dalej Liam.
- Hej! Nie o tym teraz przecież rozmawiamy!
Na takich przemyśleniach zleciał im czas, w którym czekali na Nialla. Kiedy pojawił się wreszcie w drzwiach hallu, wyraźnie widać było, że pił. Można było wyczuć od niego również dym papierosowy, a chwilę później na tt pojawiły się zdjęcia palącego chłopaka. Kiedy tylko Liam, który martwił się o wszystkich najbardziej to zobaczył, aż zaczął się trząść ze złości. Postanowił jednak poczekać z tym wykładem do końca przemowy Harolda.
- Hej. Pomijam już fakt, że jesteś nawalony jak messerschmitt. Chciałbym się tylko dowiedzieć, jakie przyczyny skłoniły Cię do zerwania kontaktu z tą jakże przemiłą osóbką Irlandką, z którą tak zawzięcie pisałeś każdego dnia, nie odpuszczając nawet na próbach i za kulisami programów.
Niall zdębiał na chwilę, wyraźnie jego mózg próbował przetworzyć informacje, które z powodu alkoholu buzującego w całym ciele ledwo co do niego docierały.
- Em.... jestem trzeźwy. To po ppierwhsze - język lekko mu się plątał, jednak nie poddawał się. - Po drugie to ona do mnie nhie pisze w ogóle...- wykręcał się.
- Ciekawe. Ja jakoś widziałem, że na Twoim profilu jest dosyć sporo wiadomości od niej. Nie chcę nawet pytać, ile jest tych prywatnych - rzucił w jego kierunku Zayn, również lekko poddenerwowany sytuacją.
          Zayn Malik, 19 lat, pochodzi z Bradford. Sam palił od kilku lat, jednak dzięki namowom fanek stara się ograniczać. Wie, że wyniszcza to jego płuca, jednak nałóg, to nałóg. Zayn także wie, jakie są konsekwencje palenia tego świństwa. Horan wiele razy próbował przemówić mu do rozsądku, dlatego też zdziwiło go to, że sam się za to zabrał. Postanowił więc mu to jak najszybciej wyperswadować z tej irlandzkiej głowy. Ale dopiero później.
- Posłuchaj, wiemy, że to Twoje życie. Ale jesteśmy przyjaciółmi. Martwimy się o Ciebie. Znów zacząłeś pić, tak jak kiedyś. Odkąd poznałeś tę małą, rzuciłeś to, byłeś taki, jak dawniej. Co się więc znów stało? Bo nie wygląda na to, żebyście się pokłócili.
- Dajcie wy mi wszychscy święthy spokhój, idę spaaać - Niall machnął tylko dłonią, i ruszył do swojego pokoju.
          Sam nienawidził siebie w danej chwili za to, co robił Charlie. Wiedział, jak bardzo jej na nim zależy, działało to przecież w obie strony. Pragnienie picia było jednak silniejsze od niego. Nawracało za każdym razem, kiedy tylko poczuł zapach piwa. Nie potrafił sobie z tym poradzić, a już na pewno nie chciał w to mieszać panny Watson. Poza tym, co by sobie o nim pomyślała, gdyby się dowiedziała, że jej ukochany przyjaciel to nikt inny jak tylko egoistyczny alkoholik? Nie. To nie wchodziło w grę. Właśnie dlatego z nią nie rozmawiał, mimo iż ranił i ją, i siebie. Zrezygnowany położył się na łóżku, a już po chwili sen przymknął jego powieki.


Belfast, Irlandia.


          Nadszedł wreszcie wymarzony weekend. Od samego rana siedziałam w domu jak na szpilkach, oczekując przybycia przyjaciółki. Wstałam o wiele wcześniej, niż zwykle, i o dziwo - byłam wyspana. Kiedy wreszcie usłyszałam trzask zamykanych drzwi, rzuciłam się do nich jak oszalała.
- NARESZCIE! Ileż można na Ciebie czekać?! Boże. Jak się spóźnimy.. Wiesz, jakie będą kolejki?! - biadoliłam, patrząc na Cat.
Dziewczyna spojrzała na mnie, po czym wybuchnęła śmiechem.
- Ostatnio Cię taką widziałam, jak szłyśmy na koncert One Direction, a później to już tylko na meczu Liverpoolu z Chelsea, na który poleciałyśmy do Anglii. Pamiętasz?
Po chwili zastanowienia, uśmiechnęłam się szeroko.
- Taaak, pamiętam. Piękny mecz... GDYBY NIE TEN PIEPRZONY SĘDZIA HOWARD WEBB, KTÓRY JAK NA ZŁOŚĆ SĘDZIOWAŁ POD CWELSI. Ale cóż. Nie wracajmy do tego. Kobieto, idziemy na koncert The Wanted! Patrz, jaką mam koszulkę - po czym wzięłam leżącą na kanapie bluzkę, i pokazałam jej.
          Nadruk na przedniej części brzmiał: " Keep Calm And Love Nathan". Z tyłu natomiast standardowo "The Wanted".
- I jak? Co sądzisz?
- Nathan to na pewno rzuci się na Ciebie wprost ze sceny, i wyzna Ci bezgraniczną miłość - Caitlin szturchnęła mnie lekko, śmiejąc się nadal.
Spojrzałam na nią lekko naburmuszona.
- Ty to zawsze musisz wszystko zepsuć... - mruknęłam, i ruszyłam do kuchni po coś do zjedzenia.
          15 minut później byłyśmy już w drodze na koncert. Obie nie mogłyśmy się doczekać. Nie byłyśmy aż tak zapalonymi fankami TW jak 1D, ale muzykę mieli dobrą, no i co poniektórzy wygląd też posiadali całkiem niezły, np. taki Max czy Nathan. Poza tym - gdzie znajdziesz lepsze miejsce, w którym możesz się wybawić w weekend?
          Tak, jak się spodziewałyśmy, ludzie garnęli na miejsce koncertu tłumami, trudno było się gdziekolwiek przepchać. Ja i Cat postanowiłyśmy zastosować tzw. "technikę łokcia", która polega na parciu naprzód, i rozpychaniu gawiedzi za pomocą ww. łokci. Całkiem szybki sposób. Niektórzy jednak - niestety - oddawali.
          Tym jednak sposobem byłyśmy pod sceną już po 20 minutach, a nie po czterech godzinach, jak by pewnie było. Stałyśmy pod barierkami i czekałyśmy na rozpoczęcie show.


Tymczasem..


- Boże, ja już nie wiem, co ja robię. Nie chcę tego tak zostawić, ale z drugiej strony nie chcę wciągać w to Charlie.. Lou. Pomóż mi, proszę.. - jęczał Horan, siedząc w pokoju Tomlinsona.
Tamten patrzył tylko żałosnym wzrokiem na blondyna, zastanawiając się, jak mu pomóc.
- Zadzwoń do niej. To na pewno. Napisz, nie wiem. Co tam wolisz. Musisz jej wytłumaczyć swój błąd, albo po prostu przeproś, i poproś o spotkanie. Wtedy sobie wszystko wyjaśnicie - powiedział Tommo, a po chwili zastanowienia, dodał: - jestem pewien, że ona by Ci bardzo chciała pomóc. Tylko Tobie nie chce się w to wierzyć. Znam taki typ osób jak ona.
- Co ty mówisz.. naprawdę nie mam zamiaru obciążać jej swoimi problemami. Wiesz przecież, że nienawidzę sprawiać ludziom kłopotu.
- Ale Ty potrzebujesz pomocy. My już próbowaliśmy, i nie wyszło. Odkąd ją poznałeś, udało Ci się na chwilę powrócić do stanu normalności, wrócił stary, dobry Niall. Skoro nam nie udało Ci się pomóc, to może jej się uda.
Nialler westchnął, i po chwili wybierał numer do przyjaciółki, gotowy psychicznie na rozmowę z nią. Tomlinson cały czas był obok przyjaciela.


Belfast, koncert.


          Moja komórka zaczęła brzęczeć w kieszeni. Zdziwiona wyjęłam ją, a gdy tylko zobaczyłam numer, odrzuciłam połączenie. Chciałam dobrze spędzić dzień, a nie użerać się i wykłócać z chłopakiem, który nagle sobie o mnie przypomniał. Jak to mówią - jak kocha (w tym przypadku lubi), to poczeka.


U chłopaków.


- Nie odbiera.. - powiedział Niall pustym, bezbarwnym głosem.
Tommo poklepał go lekko po ramieniu.
- Może jest zajęta... daj jej czas. Będzie okej, zobaczysz.
Louis wstał, i ruszył do drzwi.
- Lou.. - tamten spojrzał pytająco na Nialla. - a co, jak ona już nigdy się do mnie nie odezwie..? - w jego oczach pojawiły się łzy.
- Odezwie się. Jeżeli nie - pojedziemy do niej. Nawet jutro.

niedziela, 18 listopada 2012

Long, long time ago...

          Dawno, dawno temu... niee. To nie ta historia. Ta wydarzyła się w dzisiejszych czasach, i nie zawierała w sobie smoków i rycerzy przysięgających wierność swojej damie. Ta historia pełna jest padalców, którzy przy każdej możliwej okazji mają skoki w bok, oraz pustaków, które pozują na księżniczki. Mam zamiar wam ją tu opowiedzieć, bo rzadko kto zna ją "od kuchni" i w całości. A więc...


          Mam na imię Charlie. Nie jestem jakąś fenomenalną, utalentowaną dziewczyną, jak sam da Vinci. Zwykła szesnastolatka, która jak każdy w jej wieku ma furę marzeń i cztery razy tyle problemów. Jednak ja nie o tym.
          Odkąd poznałam Niallera...STOP. Wy przecież go nie znacie. Otóż Niall Horan, lat 19, bożyszcze 3/10 nastolatek świata. Należy do zespołu One Direction, którego pozostali członkowie - Liam, Harry, Zayn i Louis -  są idolami reszty fanek. Zespół zaistniał dwa lata temu w X-Factorze. Ale o tym więcej napiszę później.
          Na czym to ja...? Ach, tak. Odkąd poznałam Niallera, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Ten chłopak jest dla mnie najlepszym przyjacielem, jakiego sobie tylko mogłam wymarzyć. Troskliwy, zabawny, opiekuńczy, miły... Mogłabym tak wymieniać cały dzień. Przejdę jednak do sedna. Zakochałam się w nim. Taak, uznacie, że kolejna napalona fanka, która jara się pierwszym lepszym kolesiem z TV. Nie ja, moi państwo. Niall ma w sobie coś takiego, co sprawia, że jest ideałem.
- Watson, rusz dupsko, bo się spóźnimy do szkoły! - krzyknęła tleniona blondynka, wchodząc do mojego domu jak do siebie.
          Poznajcie Cat, moja najlepsza przyjaciółka pod słońcem. Zachowuje się jak typowa dziewczyna: lakier na paznokciach to podstawa, błyszczyk - obowiązkowe wyposażenie torebki, a na zakupach spędza każdą wolną chwilę. Mimo to kocham ją bardzo mocno.
- Już idę. Tylko dopiszę zadanie - powiedziałam, i szybko wlogowałam się na twittera, by sprawdzić, czy Niall napisał do mnie, jak każdego ranka. Widząc wiadomość od niego, na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Szybko odpisałam, i porwałam plecak.
          W drodze do szkoły Caitlin przypomniała mi, że dawno nie byłyśmy w teatrze, co pasowałoby nadrobić, żeby nie zawalić lekcji artystycznej. Słuchałam ją tylko pozornie, myślami błądziłam przy chłopcach, którzy byli teraz na nagraniach w Nowym Jorku. Mieli prawdopodobnie przyjechać do Belfastu za dwa - trzy dni, co nie było jeszcze potwierdzone.
- No proszę, kogo moje oczy widzą, Watson, panna 'ZnamHoranaWięcJestemZajebista' - tymi oto słowami przywitała nas Perrie Edwards.
          W tym oto momencie poznaliście najgorszą osobę, jaką można znać. Dziewczyna wręcz stsrasznego charakteru, typowy "czarny charakter",, który wraz ze swoją świtą dręczy wszystkich dookoła.
- Weź tą swoją watahę, piękna, bo zaraz posypie się z waszych twarzy tapeta. A o ile się nie mylę, nie potrzeba nam tu więcej tynku, bo szkoła nie jest w remoncie - ucięła Cat, po czym ruszyłyśmy do naszych szafek.
- Boże, jak ja jej nie trawię. Któregoś pięknego dnia poprzestawiam jej tą facjatę.
          Nic mnie nie irytowało bardziej, niż ta dziewczyna. Nie lubiła mnie od początku, a kiedy tylko wyczaiła nasze zdjęcia z Zaynem, Niallem i chłopakami, wpadła w szał. Jednego jej jednak zazdrościłam - miała całkiem znośny głos, i wraz z trzema innymi koleżankami miały swój zespół. Przez jej charakter nikt poza bogatymi snobami ich jednak nie lubił.
          Nie będę tu opisywać dnia szkolnego, bo kto chciałby to czytać? Po powrocie z tego miejsca byłam jak zwykle padnięta, i głodna. Po "niewielkim" posiłku (dwie miski zupy, dwa hot-dogi i sałatka, do tego 4 szklanki soku) i po odrobieniu wszelkich lekcji, ułożyłam się wygodnie w łóżku z laptopem na kolanach, oczekując na jakikolwiek odzew z Nowego Jorku. Na pewno byli bardzo zajęci, ewentualnie mogli już spać. Wiecie, inna strefa czasowa. Chwilę później mój telefon zaczął wygrywać melodię "More than this". Moje serce szybciej zabiło, kiedy wyświetlił mi się JEGO numer.

Tymczasem..


- Horan, mógłbyś chociaż na pięć minut przestać jeść? PIĘĆ GŁUPICH MINUT? - spytał Zayn, mierząc przyjaciela stojącego obok wzrokiem.
Cała piątka przyjaciół znajdowała się na lotnisku. Mieli właśnie lecieć do Nowego Jorku na serię wywiadów, jednak mieli problemy z wejściem do samolotu.
- Nie, nie mogę. Ale no weź, stary - zwrócił się Niall do stojącego obok tunelu goryla - przecież nikt nie zauważy, że mam ze sobą tą zapiekankę. Nic nie pobrudzę...
- Z jedzeniem na pokład nie wpuszczamy - upierał się tamten.
Liam patrzył na to wszystko z niedowierzaniem.
- Nialler, w ciągu tych 15 minut, od których już tu sterczymy, zdążyłbyś to zjeść, wiesz? A ty tymczasem stoisz i buzia Ci się nie zamyka.
Stojący z boku Harry i Lou nie mogli powstrzymać śmiechu.
          Skończyło się jednak na tym, że Horan został wpuszczony na pokład, i opóźniony lot mógł wreszcie się odbyć. Droga jak zwykle minęła im w przyjemnej atmosferze. Nawet Zayn, który nie przepada za podróżami samolotem, śmiał się i dogadywał wraz z Louis'em.
- Hej, Nialler, ty nadal piszesz z tą dziewczyną z Belfastu? - spytał po chwili Harold, spoglądając na przyjaciela.
Blondyn uśmiechnął się tylko, i wyjął swój telefon, po czym zaczął twittować z fanami. Po chwili chłopcy otrzymali powiadomienia o nowym tweecie dodanym przez Nialla: "can't wait 2 be in Belfast. xx".
- Masz odpowiedź - dodał, po czym założył na uszy swoje białe słuchawki, i zasnął.
(...)
          W Nowym Jorku masa pracy. Ciągle musieli gdzieś być, ani chwili przerwy. Kiedy wreszcie dotarli do hotelu, dochodziła godzina 23, a oni nie mieli siły, aby rozebrać się i pójść spać.
Niall jednak czuł się winny, że cały dzień nie rozmawiał z Charlie, swoją nową przyjaciółką, więc postanowił do niej zadzwonić.
          Poznali się na twitterze. Pamiętał to dokładnie. Napisała wtedy, że nie rozumie, dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie robią bajki o gadających hamburgerach. Może nie było to aż tak śmieszne, jednak rozbawiło go to do łez. Nawiązał kontakt, i tak zostało do dziś. Czuł, że jest to jego bratnia dusza. Charlie przypominała mu kogoś. Tego kogoś znał bardzo dawno temu, ale nie potrafił sobie przypomnieć, kto to był. Nie zamierzał jednak zaprzątać sobie tym głowy. Wszystkie te rozmyślania miały miejsce podczas oczekiwania na odebranie telefonu przez dziewczynę. W Londynie dochodziła godzina 18, więc powinna być po szkole.
          Nie mylił się. Po chwili usłyszał jej głos.
~ Tak?
- Charlie? Heej, słońce. Przepraszam, że się nie odzywałem, ale byłem bardzo zajęty. Szczerze mówiąc padam na twarz. Co u Ciebie, jak minął Ci dzień? - pytał Niall, szczerze zainteresowany życiem dziewczyny.
~ Aaaa, wiesz, nic nowego. Szkoła. Kilka kłótni z tą Edwards, co ci o niej opowiadałam, ale to norma. Byłam z Cat w teatrze, trochę poćwiczyłam do nowego przedstawienia. A u was co słychać?
- Wywiady, występy, męczą nas potwornie. Ale mam dobrą nowinę - Niall zrobił pauzę, by wywołać napięcie - za dwa dni będę w Belfaście!
Chłopak odsunął lekko słuchawkę od ucha, słysząc pisk. Siedzący obok Liam popatrzył na niego z uniesioną brwią, na co Nialler tylko się roześmiał.
~ Serio?! To fantastycznie! Musimy się zobaczyć - usłyszał pełen entuzjazmu głos Charlie.
- No raczej. Jak tylko pojawimy się w kraju, od razu do Ciebie napiszę. Okej? No, a teraz buziaki, lecę spać. Love you.
Po naciśnięciu czerwonego przycisku, Horan natychmiast zasnął.


Belfast, Irlandia.


          Po tym telefonie byłam wniebowzięta. Nie mogłam doczekać się, kiedy wszystko opowiem Caitlin.
          Następnego dnia siedziałam w kawiarni wraz z Cat, która pomagała jej w zadaniu z matematyki. Z wrażenia nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa.
- Ej, mała, nie każ mi wzywać karetki - ostrzegła mnie Cat. - Co się stało?
- Nialler... przyjeżdża... chłopaki będą... - dukałam bez ładu i składu, a uśmiech nie schodził z mojej jej z twarzy. Musiałam wyglądać mega idiotycznie, skoro nawet facet z obsługi patrzył na mnie jak na kogoś z zespołem downa.
- To fantastycznie. Kiedy przyjadą?
- Za dwa dni.
          Od tego czasu starannie odliczałam dwa dni. Każda minuta, sekunda była wiecznością. Nie mogłam się doczekać, kiedy wreszcie ujrzę kochaną twarz, kiedy z nim porozmawiam.. Znacie to uczucie, prawda? Najbardziej bałam się, że chłopak nie będzie tutaj długo, że za jakieś dwa dni od jego przyjazdu znów będziemy musieli się pożegnać. Ostatnim razem kiedy się widzieliśmy było właśnie tak. Chodziłam potem przybita przez tydzień. Nie pocieszały mnie nawet wiadomości od niego, które regularnie otrzymywałam.
          Od samego początku nie chciałam się w nim zakochiwać. Wiedziałam, jakie będą tego konsekwencje. Nieprzespane noce, tęsknota, a i tak przecież wiedziałam, że nigdy z nim nie będę. Ktoś taki jak ja? Z kimś takim jak on? Nie byłam aż tak naiwna. Poza tym ciągłe trasy, wyjazdy. Jak niby miałby wyglądać nasz związek? Znajdowałam się więc w kropce. W sytuacji bez wyjścia. Nawet Caitlin nie wiedziała, jak mi pomóc. Tak wspaniała Caitlin, która zawsze znalazła odpowiedź na nurtujące pytanie, która zawsze miała gotową receptę na sytuację - jak się wydawało - bez wyjścia. A teraz nic.
       

Niall thoughts.


          Charlie nie wiedziała jednak jednej, ale jakże istotnej rzeczy. Otóż Niall też coś do niej czuł. Sam może tego nie dostrzegał, ale widział to Louis, który bardzo dobrze znał się na tych sprawach. Wiedział, jak było z nim i Eleanor, jego dziewczyną, dlatego też dostrzegał oznaki zakochania u przyjaciela. Zawsze, kiedy tylko mówił o tej małej, pociesznej istotce którą spotkali raz w Irlandii, cieszył się jak nigdy. Poza tym, kiedy byli w Nando's, podzielił się z nią frytkami. A w przypadku Horana to coś znaczyło. COŚ. Bardzo duże COŚ. Tomlinson nie mówił o tym głośno. Chciał poczekać, aż samo zacznie się to rozwijać, a w razie czego był gotowy, by pomóc blondynowi. Nie wiedział jeszcze, jak się do tego zabierze, ale był pewny tego, że jeśli chodzi o szczęście Nialla Horana - chłopaka, który tyle razy płakał przez fanki, które były dla niego największym skarbem, i wśród których upatrywał swojej ukochanej - musi być stanowczy, i zrobić wszystko, byle tylko to szczęście do niego przyszło. Bo zasługiwał na nie jak nikt inny.



Od autorki: cieszę się, że podobają wam się moje wypociny. (: Zmieniłam jednak nieco pierwszy rozdział, bo podczas jednej z nocy wpadłam na lepszy pomysł, niż poprzedni. A z reguły mam tak, że coś, co na początku mi się podoba, za chwilę wydaje się zbyt banalne. Poza tym lepiej się czuję w narracji pierwszoosobowej, bo od kilku lat prowadzę pamiętnik. Tak więc, zapraszam do komentowania. Miłego czytania! :D Drugi rozdział już wkrótce.

sobota, 17 listopada 2012

Z innej beczki.

http://www.facebook.com/pages/Kocham-Ci%C4%99-tak-jak-Niall-kocha-Zayna/378945178854716?ref=tn_tnmn
Jeżeli ktoś ma facebooka, niech lajkuje. Taki tam fanpejdż o One Direction. :)

czwartek, 15 listopada 2012

Niby - prolog.

Nie widziałam Cię już od miesiąca
I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca,
trochę bardziej milcząca.
Lecz widać można żyć bez powietrza.


 - Boże, Tomlinson, jak dziecko! Oddaj mi ten telefon! - wrzasnął Horan, puszczając się w pościg za przyjacielem.
- Najpierw dowiem się, z kim tak gorąco esemesujesz! - odkrzyknął tamten, i wbiegł po schodach do swojego pokoju, po czym zabarykadował się w nim.
Zaczął przeglądać skrzynkę odbiorczą Nialla, a widząc wiadomości od Charlie, gwizdnął przeciągle.
- Stara miłość nie rdzewieje!
- To tylko przyjaciółka, oddaj mi ten telefon, jak mamę kocham!
- Teraz tak się mówi, lowelasie - mruknął Louis, i otworzył drzwi.
Rozwścieczony Niall odebrał od niego swojego iphone'a, i zaczął odpisywać na zaległą wiadomość od przyjaciółki.

(...)

- Co tam u blondasa? - spytała zaciekawiona Cat, spoglądając przez ramię swojej przyjaciółki.
- Nic takiego, a poza tym skąd wiesz, że akurat z nim piszę? - odparła Charlie, oglądając się na blondynkę.
- Och, daj spokój. Wiem, że piszesz z nim, bo trajkoczesz mi o tym typie cały czas. All day, all night.
- Przesadzasz... to tylko kumpel.

Obydwie te sytuacje działy się w tym samym czasie, w dwóch różnych miejscach: w szkole, w Belfaście oraz na kolejnym z koncertów One Direction, w Portsmouth. Nikt wtedy nie wiedział, jaki obrót przybiorą późniejsze wydarzenia.

Co nieco o bohaterach.



  • Imię: Charlie Kee
  • Nazwisko: Watson
  • Wiek: 16 lat
  • Miejsce zamieszkania: Belfast, Irlandia.
  • Charakterystyka: średniego wzrostu brunetka, obecnie posiadająca czerwone włosy, z charakterystycznymi dołeczkami w policzkach. Jej pasją są muzyka i piłka nożna. Kibicuje klubowi Liverpool FC.



  • Imię: Caitlin 
  • Nazwisko: Williams
  • Wiek: 16 lat
  • Miejsce zamieszkania: Belfast, Irlandia.
  • Charakterystyka: wysoka, tleniona blondyneczka, wiecznie uśmiechnięta, z zamiłowaniem do muzyki. Znak rozpoznawczy: kolczyk w wardze.




  • Imię: Perrie
  • Nazwisko: Edwards
  • Wiek: 19 lat
  • Miejsce zamieszkania: Belfast, Irlandia.
  • Charakterystyka: wysoka farbowana blondynka, ubierająca się w stylu vintage. Charakterystycznym atrybutem tej dziewczyny jest melonik. Wredna osobowość.






  • Imię: Niall James
  • Nazwisko: Horan
  • Wiek: 19 lat
  • Miejsce zamieszkania: Belfast, Irlandia. 
  • Charakterystyka: średniego wzrostu blondyn o błękitnych, ciągle roześmianych oczach. Kocha jeść, spać, oraz śpiewać i grać na gitarze. Członek zespołu One Direction.





  • Imię: Louis William
  • Nazwisko: Tomlinson
  • Wiek: 20 lat.
  • Miejsce zamieszkania: Belfast, Irlandia.
  • Charakterystyka: średniego wzrostu brunet o niebieskich oczach, które szukają tylko okazji, by spłatać jakiegoś figla. Jak na swój wiek zachowuje się jak małe dziecko, ale kiedy trzeba potrafi być dojrzały. Kocha muzykę, i football. Członek zespołu One Direction.





  • Other characters: Harry Styles, Zayn Malik, Liam Payne, Tiffany Bergson.

wtorek, 13 listopada 2012

Wstęp.


          Pierwszy post z reguły jest czymś w stylu prologu. Nie znam się za bardzo na prowadzeniu bloga, ale postaram się zrobić co w mojej mocy, by przyjemnie czytało wam się opowiadanie, bądź opowiadania, wyjdzie w praniu. 


" Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota, ale nie jestem pewien co do tej pierwszej"
                                                                                               - Albert Einstein.