Belfast, koncert.
Kiedy tylko The Wanted pojawili się na scenie, ogromny pisk wszelkich gardeł dziewczęcych dotarł do moich uszu Charlie. Dziwiłam się, że mimo to nadal coś słyszałam., częstotliwość musiała być przecież ogromna. Show rozpoczęło się na dobre. Pierwsze takty piosenki "Glad you came" rozbrzmiały z wielką siłą. Wraz z Cat śpiewałyśmy to, co umiałyśmy, nie zważając na to, że jutro pewnie nie będziemy mogły wypowiedzieć słowa. Chłopaki w ciągu dwóch godzin dali z siebie wszystko. To było coś niesamowitego.
- No to co, idziemy do nich, prawda? - zagadnęła mnie Caitlin, kiedy wszyscy zbierali się do powrotów do domów.
Spojrzałam na nią z niemałym zdziwieniem.
- Co ty bredzisz? Nie mamy wejściówek. A paralizatorem oberwać nie chcę, mam lepsze zajęcia - powiedziałam ironicznie, szukając chusteczek w torebce.
- Nie bój nic, ja mam swoje sposoby, chodź - powiedziała, i nim zdążyłam zaprotestować, pociągnęła mnie w kierunku wejścia za kulisy.
Tak jak myślałam, dwóch potężnych gości pilnowało wejścia do miejsca, w którym piosenkarze obecnie przebywali. Caitlin jednak wcale a wcale nie wyglądała na zawiedzioną, wręcz przeciwnie. Śmiałym krokiem ruszyła w kierunku ochroniarzy.
- Dzień dobry, my jesteśmy stylistkami, które miału zgłosić się na staż do Maxa George'a. Niestety, nie mamy żadnych identyfikatorów, bo nie zostały nam one jeszcze udostępnione, jednak mamy przykazane, aby zgłosić się bezpośrednio do pana George'a. Byłybyśmy wdzięczne, gdyby nas panowie wpuścili - powiedziała bez mrugnięcia okiem, bez jednego zająknięcia się.
Szczerze powiedziawszy, byłam pod wielkim wrażeniem. Nigdy nie potrafiłam aż tak gładko i precyzyjnie wymyślać historyjki na poczekaniu, dlatego też gdybym to ja miała coś takiego wymyślić, od razu bym poległa.
Tamci jednak popatrzyli tylko na nas, i posłusznie usunęli się z drogi. To było niewiarygodne. Z otwartymi ustami podążyłam za przyjaciółką.
- Jesteś... jesteś... - zaczęłam.
- Genialna?
- Nie to miałam na myśli, ale może być - mruknęłam, idąc krok w krok za Caitlin.
Kiedy odnalazłyśmy garderobę The Wanted, i kiedy stanęłyśmy w jej drzwiach (na szczęście [ lub i nie ] byli już przebrani), osoby znajdujące się w środku były nie mniej zdziwione, niż ja niecałe pięć minut temu.
- No hej, chłopaki, naprawdę, świetne show - powiedziała Cat, jakby znała ich od lat.
Zgon numer dwa. To, co ta dziewczyna wyrabiała, było nie do pojęcia dla zwykłego, ludzkiego umysłu. Stałam tam, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. Zapadła cisza wręcz grobowa. Myślałam, że zaraz zaczną krzyczeć, wołać ochronę, ale nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie. Pierwszy odezwał się Tom Parker.
- Witajcie! Nie mamy bladego pojęcia, jak się tu dostałyście, ale z tego co widzę, wiecie, czego od życia chcecie. Wchodźcie więc. Chętnie się z wami zapoznamy, prawda, chłopcy? - powiedział brunet, i spojrzał na siedzących przyjaciół.
Tamci z entuzjazmem przystali na propozycję Parkera, i już po chwili siedziałam między Nathanem a Sivą, wpatrując się w tego pierwszego niemal z uwielbieniem. Na tą chwilę totalnie zapomniałam o całym świecie, a już zwłaszcza nie myślałam o Niallerze.
- No, a więc, może najpierw: jak udało wam się tu wejść? - spytał żywo zainteresowany Jay, poprawiając swoje włosy.
W tym miejscu Caitlin opowiedziała im, jak to przekonała ochroniarzy o tym, że jesteśmy nowymi stażystkami, dodając od siebie, że powinni zainwestować w lepszych bodyguardów, na co tamci zareagowali salwą śmiechu.
- Wiemy już, jak ma na imię nasza blondyneczka. A Ty, ognistowłosa, jak się zwiesz? - Sykes, który spoglądał na mnie co chwila z dziwnym wyrazem twarzy, teraz już z uśmiechem na ustach spoglądał w moje tęczówki.
Natychmiast potrząsnęłam głową, aby powrócić do rzeczywistości.
- Em... jestem Charlie.. Watson - wyjąkałam.
Nieśmiałość - jedna z niewielu moich cech, która mnie bardzo irytowała. Choćbym nie wiem co robiła, to i tak nie potrafiłam się jej pozbyć, ani własnymi, ani cudzymi siłami. To było dobijające.
- Ej, czy to nie ty stałaś pod sceną z wielkim transparentem niemalże, na którym pisało 'Nathan, please, let me love you'? - podchwycił Max, spoglądając na mnie.
Moja twarz przybrała w tym momencie chyba najgłębszy możliwy odcień czerwieni, kiedy tak siedziałam obok Nathana, i starałam się nie rzucić się na jego szyję.
- Tak, to ona. Przecież ona jest chyba jego największą fanką - usłyszałam jakby z oddali głos Cat.
No super, dzięki wielkie, nie ma to jak najlepsza przyjaciółka.
- Znacie się chodź trochę na modzie? - pytanie padło z ust Sivy, który można powiedzieć "wyratował" mnie z tej niezręcznej sytuacji.
- No ba. Nie widzisz, jak jestem ubrana? - odparła niemal z urazą w głosie Cat.
- To może faktycznie będziecie takimi stażystkami, które będą z nami pracowały? Ktoś taki jak wy przyda nam się w trasach. Jesteście nadzwyczaj normalne, no i dobrze się z wami rozmawia.
Obie wraz z Caitlin spojrzałyśmy na siebie.
- Przemyślimy to - odparła Cat - A teraz dawać, podpisujcie się na mojej koszulce, bo po to tu przyszłam!
Wszyscy chętnie złożyli autografy na naszych koszulkach, a następnie zrobili sobie z nami zdjęcia. Najlepsze wyszło mi z Nathanem, którego całowałam w policzek, a ten zrobił kwaśną minę. Komiczne. Wrzuciłam je od razu na tt, z dopiskiem "Nowy przyjaciel".
Gdzieś w powietrzu.
One Direction wracali właśnie do Belfastu, zgadzając się wielogodzinnym namowom Nialla, który jak najszybciej chciał zobaczyć się z Charlie. Zdążył już doprowadzić się do porządku, co bardzo ucieszyło jego przyjaciół. Logował się właśnie na twittera, kiedy Lou podsunął mu pod nos swój telefon.
- Że co to niby ma być? - spytał mocno zdziwiony.
Na ekranie było zdjęcie Nathana Sykes'a, członka zespołu The Wanted, z którym to zespołem 1D.. nie lubili się, mówiąc łagodnie.
Na widok Charlie u boku tego chłopaka, źrenice Horana powiększyły się ze zdziwienia.
- Ja.. ja... gosh. Dlaczego ten samolot tak wolno leci!? - krzyknął tylko, bo nic sensownego nie przychodziło mu do głowy.
Watson dobrze wiedziała, że od zawsze rywalizowali z tym pseudo-boysbandem. Mimo to nie dość, że nie odbierała, to jeszcze 'bratała się z wrogiem'. Niall powoli tracił nadzieję, że cokolwiek uda mu się wskórać w Belfaście.
Tymczasem.
Do domu wracałyśmy w wyśmienitych humorach, cały czas opowiadając swoje własne odczucia, jakie towarzyszyły nam podczas spotkania z The Wanted.
- Boże, Max z bliska jest jeszcze lepszy, niż na zdjęciach - ekscytowała się Cat, co rusz to spoglądając na swoją koszulkę.
- Co tam Max, widziałaś te oczy Nathana? - odparłam, uśmiechając się.
- Ej, słyszałaś ich propozycję. Co z tym robimy? - spytałam po chwili.
Od samego początku nie dawało mi to spokoju.
- Cóż, trochę chyba się zapędzili. Wiesz dobrze, że chłopcy z One Direction nie przepadają za bardzo za naszymi nowymi znajomymi... - powiedziała niepewnie.
Kiedy tylko o nich wspomniała, od razu przed oczyma pojawił mi się obraz Nialla.
- A czy to ich życie? Oni chyba za nas nie decydują, prawda? - powiedziałam oschle, i otworzyłam drzwi do swojego domku.
Zdziwiona moim zachowaniem Cat weszła za mną.
- Ej, to, że przez chwilę blondyn nie ma dla Ciebie czasu nie oznacza, że możesz od razu odwalać nie wiadomo jaką manianę - upomniała mnie ostrym tonem, siadając na kanapie.
Odłożyłam torebkę, i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, po czym oparłam się o framugę, patrząc w kierunku blondynki z kamienną twarzą. W tamtej chwili nie wiedziałam, skąd tyle we mnie złości. Może wszystko to, co zawsze było tłumione, postanowiło nagle ni stąd ni zowąd wybuchnąć?
- A zdajesz sobie sprawę, że niedługo on znajdzie sobie dziewczynę, podobnie jak reszta, i w ogóle nie będą mieli dla nas czasu? Jaki jest sens w tej znajomości? - i po tych słowach wyszłam do łazienki, by nieco ochłonąć.
Kiedy znów pojawiłam się w salonie, Cat nie było. Wkurzyłam ją, co rzadko się zdarzało. Westchnęłam tylko, a przez moją głowę przemknęła myśl, że ona mnie nie rozumie. Jest szczęśliwa ze swoim chłopakiem, Benem, a ja? Ja zawsze czułam się jak piąte koło u wozu. Jedyną moją szansą mogła być właśnie ta robota.
Włączyłam swój telefon, o którym przez ostatnie 4 godziny zupełnie zapomniałam. Było kilka połączeń nieodebranych, oraz kilkanaście wiadomości. Westchnęłam tylko, i zaczęłam je przeglądać. Wszystkie były od Nialla. Zwątpiłam więc, i wzięłam swojego laptopa, logując się jak zwykle na twittera. Był to jedyny portal, z którego dowiadywałam się, co gdzie i kiedy wydarzyło się coś istotnego. Na profilu Cat znalazłam taką oto informację:
Caitlin Williams @ThatCat13
Gdyby wszyscy głupcy musieli nosić białe czapki, ludzkość z lotu ptaka wyglądałaby jak stado gęsi.
Może i było to dziwne, ale pomyślałam, że słowa te są bezpośrednio tylko do jednej osoby. Od razu zrobiło mi się głupio, bo cały owy dziwny, niepodobny do mnie humor zniknął tak szybko, jak i przybył. Odruchowo napisałam z przeprosinami do Caitlin, która już po chwili napisała:
Przyjdź do mnie. Teraz. Mamy gości.