Są takie chwile, kiedy wydaje nam się, że robimy dobrze, ale jest wręcz na odwrót.
Charlie właśnie tak myślała, kiedy po raz kolejny nie chciała, by Nathan i Siva interweniowali w sprawie Maxa. Nie lubiła być w centrum uwagi, poza tym oczywistą rzeczą było to, że jeśli to wycieknie na zewnątrz, fanki staną po stronie George'a. Dziewczyna chciała uniknąć niepotrzebnego zamieszania, i nieprzyjemności.
- Posłuchajcie, bardzo lubię z wami pracować, a kiedy to, co robi Max wyjdzie na jaw, będę zmuszona odejść - tłumaczyła, na co obaj niechętnie potakiwali.
Musieli przyznać jej rację. Ludzie z wytwórni na pewno chcieliby jak najszybciej zatuszować skandal, najlepiej pewnie zapłaciliby Charlie za milczenie. A jaki by to miało wtedy sens? Żaden. Max pozostałby bezkarny, a Watson tylko straciłaby pracę, i automatycznie oni kontakt z nią.
Żaden z nich nie mógł jednak znieść myśli, że ich przyjaciel postępuje w taki sposób. Nigdy przecież się tak nie zachowywał. Wszystkim znane były jego wybryki z prostytutkami, czy zwykłymi dziewczynami, które miał na jedną noc, ale nigdy to nie było coś tak poważnego. A co najgorsze, Nathan naprawdę zaczął się obawiać o czerwonowłosą. W myśl swoich obaw postanowił zadziałać. Wiedział, że Charlie prawdopodobnie znienawidzi go za to do końca życia, ale nie to było w tym momencie ważne.
Następnego dnia Sykes siedział w kawiarni "Lost highway" wraz z kolegą z branży, Ollym Mursem.
- Dobierał się do niej, i ona nie chce nic z tym zrobić? - pytał po raz kolejny Olly, wytrzeszczając z niedowierzaniem oczy.
To, co przed chwilą usłyszał od Nathana, wydawało się być snem.
- Tak, powiedziała, że za bardzo lubi tą pracę, by ją stracić - potwierdził Nathan, kiwając wolno głową.
Już wczoraj, kiedy Oliver został poinformowany, że ma pilny telefon z Brukseli, przeczuwał jakieś kłopoty. Jego przeczucia potwierdziły się, kiedy Nathan poprosił go, by przyjechał jak najszybciej się da.
- Przecież to jest chore. Gdzie jest dawna Charlie? Ta, która od razu skopałaby go po klejnotach i z wrzaskiem pobiegła na najbliższy komisariat? Trzeba ją jak najszybciej od tego uwolnić. A może zrobić to tylko jedna osoba.
- Niall.
Olly pokiwał głową. Po chwili jednak zaczął zastanawiać się nad czymś innym.
- Dlaczego zadzwoniłeś do mnie? Przecież z twoich słów wynika, że również darzysz ją sympatią, i raczej nie chcesz, by odchodziła. Więc powtarzam: dlaczego?
Sykes przez chwilę wpatrywał się w swoje splecione dłonie.
- Bo nie chcę, aby w końcu coś jej się stało. Za bardzo mi na niej zależy - powiedział w końcu, spoglądając wprost w oczy siedzącego naprzeciwko mężczyzny.
W tym momencie stali się sobie bliscy.
Londyn, Anglia.
Było ze mną coraz gorzej.
Przyznałem to, jednak bardzo niechętnie, bo to wiązało się z przyznaniem się do tęsknoty za Charlie. Nie widziałem jej już kupę czasu, mimo to moje myśli codziennie krążyły wokół jej osoby.
Znacie to uczucie, kiedy bardzo chcecie coś zrobić, ale jakaś wewnętrzna, zupełnie niezależna od was siła blokuje wszelką możliwość podjęcia działania? Ja właśnie tak się czułem. Moje serce pragnęło ujrzeć tę dziecinną twarzyczkę chociaż przez trzy sekundy, umysł natomiast kategorycznie odmawiał. Domagał się nikotyny, i alkoholu. Miałem więc problem. DUŻY problem, z którym nie potrafiłem sobie poradzić, ale też nie chciałem pomocy. Taki paradoks. Jeden z wielu w życiu przeciętnego człowieka. Tak więc każdą wolną chwilę spędzałem w łóżku, na zastanawianiu się "co by było gdyby". Właśnie. Wyobrażałem sobie, jak godzę się z Charlie, a ona zostawia tych dupków, i jest tak, jak dawniej. Miałem też wizję, jak dziewczyna miesza mnie z błotem, i odchodzi, już na zawsze. A potem bierze ślub z Nathanem.
Napisz do niej.
Nie. Bądź cicho, serce. Ty nic nie rozumiesz.
Dokładnie, cicho bądź, głupie serce. Przysparzasz tylko kłopoty. On jej wcale nie potrzebuje, prawda, Niall?
Mózgu, ciebie także nie pytałem o zdanie.
Ona tęskni tak samo jak ty.
Gdyby tęskniła, to by się odezwała.
Może po prostu boi się, że ją odrzucisz.
Och, daj spokój! Po co ci ona? Masz zespół, fanów, możesz mieć każdą dziewczynę, jakiej zapragniesz. Dlaczego akurat ta porąbana rudowłosa?
Uśmiechnąłem się do siebie, przypominając sobie komiczne sceny z udziałem Charlie.
Zastanów się, o co właściwie się pokłóciliście.
No właśnie. To było podstawowe pytanie.
Właściwie to nie do końca wiedziałem, o co poszło. Nasz spór wyniknął sam z siebie, bez konkretnej przyczyny. Widocznie każde z nas miało akurat gorszy dzień, i nie wyszło nam to na dobre. Nie bardzo jednak miałem pomysł, jak to naprawić. Ja, Niall Horan, idol wielu nastolatek, nie potrafiłem pogodzić się z ważną dla mnie osobą. Przez co? Jestem uparty, nieśmiały. Bezradność, nieumiejętność poradzenia sobie z własnymi słabościami - to byłem cały ja. Mimo iż bardzo chciałem, po prostu nie potrafiłem dokonać niektórych rzeczy. Nawet sobie nie wyobrażacie, jakie to jest okrutne. Męczarnia, z której nie potrafię się wydostać, doprowadziła mnie do stanu wycieńczenia zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Ostatnio byłem u lekarza, i wiecie co mi powiedział? Że jeśli nie zacznę jeść, popadnę w anoreksję. Że jeśli nie ograniczę picia, moja wątroba ulegnie wyniszczeniu w niedługim czasie. Nie bardzo to jednak do mnie dociera. Nie potrafię patrzeć na siebie w lustrze. Wory pod oczami, blada cera, skóra zwisająca z kości policzkowych - istny obraz nędzy i rozpaczy. A co na to chłopaki? Wcześniej starali się mi pomagać, jednak po sposobie, w jaki ich traktowałem, wcale im się nie dziwię, że zaprzestali jakichkolwiek działań mających na celu pomoc mojej osobie. Sam bym na ich miejscu zwątpił. Czy podobała mi się ta zmiana? Nie. Tęskniłem za dawnym sobą. Sam jednak nie umiałem poradzić sobie z tym wszystkim, co mnie teraz spotykało. Fani zaczęli się ode mnie odwracać. Tęsknota za Charlie rosła. Lou, Liam, Zayn i Harry nie zwracali na mnie uwagi. Często nie mogłem brać udziału w próbach, bo z reguły skutecznie je uniemożliwiałem swoimi humorkami. Co będzie następne? Nie będę mógł występować? Wyrzucą mnie z zespołu? Chyba, że prędzej sam odejdę. To by mogło być rozwiązanie.
Uciekanie od problemów nie jest rozwiązaniem.
A co mam niby zrobić? Stawić im czoła, i skazać siebie na pewną przegraną?
Jeżeli odpowiednio podejdziesz do sprawy, i wszystko rozsądnie rozplanujesz, może akurat uda ci się odzyskać szacunek i powrócić do dawnej formy.
Bez niej to jest niemożliwe.
A więc, napisz do niej..
Błędne koło zamyka się w tym miejscu. Wniosek był jeden: musiałem wreszcie wziąć się w garść.
Belfast, Irlandia.
- Olly, to kolejny wywiad, który odwołujmy! Co ty wyprawiasz? Chcesz nas puścić z torbami, i stracić to, na co tak długo pracowałeś? - Sam Goldberg szybkim krokiem podążał za swoim podopiecznym.
Sam był niewysokim, tęgim mężczyzną w średnim wieku. Był obecnym menadżerem Mursa.
- Nie, wiesz, że nie. Jednak moja kuzynka teraz mnie potrzebuje, a ja rodziny w potrzebie nie zostawiam - odrzekł mu Oliver, popychając kolejne drzwi.
Znajdowali się w wytwórni. Olly chciał dostać się do swojego samochodu, by móc z hotelu spokojnie zatelefonować do Lou, i powiedzieć mu, jak sprawy z Charlie się mają.
- Tak, rozumiem, rodzina najważniejsza, ale Rany Boskie, Oliver! To wywiad dla Ellen DeGeneres!
- Przełóż go po prostu, skoro jest taki ważny - chłopak wzruszył tylko ramionami, i wsiadł do swojego vauxhall'a.
Korki opóźniły jego jazdę aż o 20 minut. Przez całą drogę myślał nad tym, jak te wszystkie wiadomości przekazać Tomlinsonowi tak, by uwierzył. On sam po swojej reakcji zastanawiał się, czy jest to w ogóle możliwe. Musiał jednak spróbować. Sam sobie przecież nie da rady.
W pokoju pierwszą czynnością, jaką wykonał, było wybranie numery Brytyjczyka, i oczekiwanie na połączenie. Oliver nie wiedział, gdzie jest teraz 1D i czy będą w stanie zgrać się z miejscem pobytu Charlie.
- Louis? Cześć. Słuchaj, spotkałem się wczoraj z Nathanem. Jak to z jakim? ach, u was jest noc, wybacz, ale to nie może czekać. Nie zgadniesz, czego się dowiedziałem..
Gdzieś w Rosji.
- Jak to? Co ty w ogóle opowiadasz? Wiesz, czuję się tak, jakby to właśnie u ciebie był środek nocy, i jakby właśnie przyśnił ci się jakiś koszmar - powiedział rozbudzony Lou.
Chłopak usiadł na łóżku, przeczesując potargane włosy, i co chwila przecierając oczy.
- Dobrze, dobrze, wierzę ci. Nawet gdyby to nie była prawda, trzeba to sprawdzić. Jeśli on ją tylko tknie, wolę nie myśleć, co Horan z nim zrobi.. A więc: jaki mamy plan?
- Musicie ściągnąć Nialla jak najszybciej się da do Bostonu. Nathan mówił, że ich pobyt potrwa tam tylko jeden dzień, ale obiecał, że będzie robił wszystko byle tylko go przedłużyć.
- Okej, a więc z samego rana alarmuję wszystkich, że musimy lecieć do Bostonu.
- Tak, dokładnie. Ja będę tam na was czekał.
- Olly, ostatnio coś za dużo występów odwołujesz, z tego co słyszałem. Co na to twój menadżer?
Murs zaśmiał się po drugiej stronie słuchawki.
- Czekam na was jutro w Bostonie.
Louis rozłączył się, wpatrując się w swoją kołdrę.
- Jakim cudem ja mam ich ściągnąć na drugą półkulę ziemską..
Rankiem Louis był pierwszy na nogach. Biegał po wszystkich pokojach, i budził każdego z osobna.
- Wstawajcie, musimy jak najszybciej lecieć do Bostonu! - wrzeszczał na cały hotel.
Harry, który wychylił głowę zza drzwi swojej sypialni, patrzył na przyjaciela z niedowierzaniem.
- Do Bostonu? Po co?
- Kevin będzie ojcem! - palnął Lou, patrząc na loczka dramatycznym wzrokiem.
- Przecież Kevin to plastikowy gołąb - stwierdził Zayn.
Wszyscy zdążyli zgromadzić się w pokoju wspólnym, łącznie z zaspanym Horanem.
- Słuchajcie, mam prawdziwego gołębia, Kevina. Kupiłem go ostatnio u takiego miłego starszego pana, i powiedziałem mu, żeby się nim zajmował, a ja będę go odwiedzał. I on właśnie do mnie zadzwonił, że Kevin będzie ojcem!
W pokoju zapanowała cisza.
- Ty coś kręcisz - Malik spojrzał na Louis'a, mrużąc podejrzliwie oczy.
Lou dalej brnął w swoje kłamstwo. Musiał ich przekonać.
- Nie chciałem wam o tym mówić, bo uznalibyście to za dziecinne. Ale teraz Kevin mnie potrzebuje, i ja do niego lecę. A wy, jeśli naprawdę mnie lubicie, polecicie ze mną.
Tomlinson spoglądał w oczy każdego z przyjaciół, a jego wzrok najdłużej zatrzymał się na Horanie. To na nim najbardziej mu zależało.
- Okej, skoro tak bardzo chcesz.. - powiedział wreszcie Liam, podnosząc ręce w geście kapitulacji.
- Tak! Oll... to znaczy, ekhem: Kevinie, przybywam! - krzyknął dwudziestolatek, i zniknął za drzwiami swojej sypialni.
40 minut później byli już w drodze do Bostonu, gdzie czekała na nich niespodzianka, o której wiedział tylko Louis. Był bardzo ciekaw, co ich czeka na miejscu.
Boston, USA.
- Nie pozostało nam nic innego, jak tylko czekać.
- Tylko ani słowa Charlie, rozumiesz? Inaczej nic się nie uda. Kiedy tylko zjawi się Olly wraz z Niallem, musimy sprawić, by Max był z Charlie.
Takim sposobem Siva Kaneswaran i Nathan Sykes naradzali się co do planu zmuszenia panny Watson do wyjazdu. Nie byli z siebie zadowoleni, że tak spiskują przeciwko niej, ale było to jedyne wyjście z zaistniałej sytuacji, która mogła w końcu wyrwać się spod kontroli.
Cała akcja rozpoczęła się wraz z telefonem od Tomlinsona, który poinformował ich, że są już w Bostonie, i zmierzają do hotelu.
Nathan i Siva odczekali jeszcze mniej więcej pół godziny, bo tyle czasu zajmowało dojechanie z lotniska do miejsca ich pobytu, i każdy zajął się swoim zadaniem. Irlandczyk udał się do pokoju Maxa, gdzie ten wraz z Jayem i Tomem grał na konsoli.
- Hej, łysy, mógłbyś mi w czymś pomóc? - spytał, spoglądając na niego.
- Odwal się, łysa to jest twoja pała, nie mów tak do mnie. Co ci potrzeba?
- Charlie gdzieś się zgubiła, mógłbyś jej poszukać? Potrzebuję jej pomocy.
Max rzucił okiem w stronę Sivy, lecz po chwili posłusznie podniósł się z łóżka.
- Okej, pomogę ci. Na pewno kręci się gdzieś w hotelu.
Tymczasem Nathan krążył po piętrze, szukając Charlie, która jak na złość gdzieś zniknęła. Znalazł ją na tarasie wychodzącym na zachód.
- Charlie, mógłbym mieć do ciebie prośbę? - w tym momencie Sykes otrzymał sms'a z wiadomością, że zespół jest już pod hotelem. Musiał się sprężać - ostatnio widziałem, że masz najnowszy tom powieści Kinga, mogłabyś mi go pożyczyć?
- Ale teraz?
- Jakbyś mogła.
Charlie wstała wiec, i skierowała się do swojego pokoju. Nathan patrzył w ślad za nią.
W drodze do hotelu.
- Louis, naprawdę uważam, że przesadzasz. Ty masz dwadzieścia lat. Ja rozumiem - ciągnął swój wywód rozpoczęty już na lotnisku Horan - na filmikach dla fanów to jest śmieszne, ale teraz, na chwilę obecną musimy być w całkiem innym miejscu, tymczasem latamy po Bostonie poszukując jakiegoś tam gołębia..
- To nie jakiś tam gołąb, tylko Kevin! - obruszył się Tommo. Powoli udawanie lekko szalonego zaczynało go męczyć. Na dłuższą metę to do niego nie pasowało.
- Więc mówisz, że ten koleś mieszka gdzie? - Zayn ciągle wpatrywał się w świat przesuwający się za szybą ich samochodu.
- Już niedaleko. To jest zaraz obok hotelu Boston Harbor - powiedział dwudziestolatek, coraz bardziej się gorączkując.
Gdy wreszcie dostrzegł w oddali budynek, do którego zmierzali, odetchnął z ulgą, i wyjął telefon.
"Jesteśmy pod hotelem. Zaczynajcie."
Dlaczego akurat teraz zachciało mu się tego Kinga, jak ja nie mam zielonego pojęcia, gdzie go wcisnęłam?
Przekopywałam wszystkie szafki, i nierozpakowane walizki, ale nigdzie nie mogłam znaleźć owej książki. Przystanęłam więc na środku pokoju, i zaczęłam się zastanawiać, gdzie ją ostatnio położyłam.
- Czytałam ją na dole, później była w torebce. Wieczorem doczytałam kilka stron w łóżku, i przełożyłam ją na etażerkę. Hmmm... mam! - krzyknęłam z tryumfem, i wbiegłam do łazienki.
Dzisiaj rano brałam długą kąpiel, podczas której czytałam ten horror. Z uśmiechem na twarzy miałam zamiar zanieść go Nathanowi. Wyjście zagrodził mi jednak Max.
- Siva cię szuka - powiedział, i już miał wyjść, ale po chwili jakby sobie coś przypomniał, i zawrócił, zamykając za sobą drzwi.
- Ostrzegam, dzisiaj kopnę mocniej - warknęłam, przypominając mu sytuację w toalecie w Brukseli.
- Cóż, nie wątpię. Przedtem jednak chciałbym ci się za tamto odwdzięczyć - powiedział, i nim się zorientowałam, poczułam na policzku twardą dłoń chłopaka. Momentalnie pod wpływem szoku upadłam na ziemię, a książka poleciała gdzieś pod szafę.
Cholera, pomyślałam. No to teraz mam trochę większe kłopoty niż ostatnio.
I w tej właśnie chwili do pokoju wbiegł Niall.
Gdy Louis poprowadził ich do środka hotelu, każdy z osobna zastanawiał się, po co tak naprawdę tu przyjechali. Bo w historię o gołębiu już dawno przestali wierzyć.
Tomlinson wyraźnie kogoś wyczekiwał. Kiedy na schodach pojawił się Nathan, wszystko zaczęło się wyjaśniać.
- Pokój 84, szybko - powiedział tylko, po czym przeniósł wzrok na Nialla.
W tamtym momencie, kiedy zobaczyłem go na schodach, poczułem ogromną ochotę, by jak najprędzej wyjść z hotelu, wsiąść do taksówki i polecieć do Irlandii, do domu. W jego wzroku wyczytałem jednak, że dzieje się coś niedobrego. Coś niedobrego z Charlie. Bez słowa podążyłem na piętro, przeskakując susami po trzy stopnie, gorączkowo poszukując drzwi z numerem 84. Okazało się, że znajdują się one piętro wyżej. Modliłem się tylko, żeby nie było za późno, niezależnie o co chodzi.
79, 80, 81, 82, 83... jest! Mocno pchnąłem drzwi ze złotym numerem 84, i wszedłem do pomieszczenia. Znalazłem się tam akurat w chwili, gdy Max podnosił rękę, by uderzyć siedzącą na podłodze, przerażoną Charlie.
Zapałałem wtedy takim gniewem, że gdyby w porę nie zjawili się Zayn wraz z Liamem, zrobiłbym z typa miazgę. W tamtej chwili zapomniałem o całej kłótni, o wszystkim, co poróżniło mnie i tą bezbronną osóbkę, która siedziała i patrzyła na mnie z niedowierzaniem, podczas gdy ja próbowałem wyrwać się z silnego uścisku przyjaciół. W końcu jednak zapomniałem o Maxie, i uspokoiłem się.
- Puśćcie mnie - szepnąłem tylko, ciągle wpatrując się w dziewczynę.
Musiałem z nią porozmawiać. To mogła być jedyna do tego okazja.
Widok Nialla Horana, w moim pokoju w hotelu Boston Harbor był co najmniej niespodziewany, a już na pewno nieoczekiwany. Pozbierałam się z podłogi z jego pomocą, i usiadłam na łóżku.
- Nic ci nie jest? Zrobił ci krzywdę? - spytał Irlandczyk swoim ciepłym, troskliwym głosem, za którym tak bardzo tęskniłam.
Wszyscy pozostali zdążyli się już ulotnić z pokoju.
- Nic mi nie jest, poza tym, że będę musiała odejść z pracy.. - mruknęłam, po czym spojrzałam w błękitne tęczówki znajdujące się kilka centymetrów od mojej twarzy - co ty tu robisz?
- Wiesz, właściwie to zawiła historia... Lou powiedział, że Kevin zostanie ojce, kazał nam tu przylecieć aż z Rosji, no a potem zobaczyłem Nathana, i pobiegłem tutaj.
Nic z tego nie rozumiałam, jednak to było akurat mało ważne w tym momencie.
Widać było, że on, podobnie jak i ja, bardzo chce coś powiedzieć. Osobiście nie bardzo wiedziałam, jak to wszystko ubrać w słowa, tak więc po prostu postanowiłam się do niego przytulić. Objął mnie, a ja poczułam się tak, jak jeszcze czułam się całkiem niedawno. Nasza kłótnia wydała mi się teraz czymś nierzeczywistym, wręcz snem, z którego się właśnie wybudziłam. Bo Niall był tuż obok, i czułam się przy nim tak dobrze, jak jeszcze nigdy.
Sama nie wiem, jak doszło do tego, że się pocałowaliśmy. Po prostu chyba oboje tego potrzebowaliśmy. Nim się zorientowałam, Niall czule muskał moje usta swoimi, pogłębiając pocałunki. Definitywnie stwierdzam, że była to najlepsza chwila mojego życia. Którą przerwała Cat. Którą za to osobiście uduszę.
Kiedy przyjaciółka weszła do pokoju wraz z Ollym, odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Na moje policzki natychmiast wypłynął rumieniec, który zawsze zdradzał mnie w sytuacjach kłopotliwych, co było mi wybitnie nie na rękę.
- Boże, Charlie, jak ja mogłam cię tu puścić! Samą! - jęczała blondynka, porywając mnie w objęcia.
O dziwo, mój kochany kuzyn nic się nie odzywał. Czułam, że macał w tym spisku palce.
- Już jest okej, daj spokój. Tylko pytanie: co teraz?
- Na policję do podać, o molestowanie, a co! To jest mobbing! - wrzeszczała Cat, chodząc w kółko po pokoju.
- Zwariowałaś? Chcesz, żeby jakieś fanki podrzuciły mi kiedyś do domu mały, tykający prezencik? Niee, dzięki. Mam plany na przyszłość, chciałabym na emeryturze hodować strusie.
- Posłuchaj, po prostu odejdziesz, cała sprawa ucichnie, i będzie okej. Tak, jak ostatnio mówiliśmy - powiedział ni stąd ni zowąd Nathan.
Wstałam, i wolnym krokiem podeszłam do niego, wpatrując się w jego twarz ze smutkiem.
- Ty to wszystko zaplanowałeś, prawda? Dla mnie?
Dziewiętnastolatek westchnął, i objął mnie delikatnie, przyciągając do siebie.
- Z nim będziesz bezpieczniejsza - powiedział, i wskazał ruchem głowy na Niallera.
- Ale... będziemy w kontakcie, tak?
- Jasne, mała.
W tym miejscu zakończyła się moja przygoda z pracą dla zespołu The Wanted. Nie wniosłam oskarżenia, a sprawa ucichła.
Kilka dni później.
Znów byłam w Irlandii, i ponownie chodziłam do szkoły wraz z Cat. Musiałam teraz jak najczęściej być przy niej, bo właśnie zostawił ją chłopak. Od samego początku mówiłam jej, że ten typ jest mocno podejrzany.
- Przypominam ci, że ja ostrzegałam ciebie przed The Wanted - mruknęła cicho w odpowiedzi, na co już nie znalazłam riposty. To zdanie skutecznie potrafiło zamknąć moją buzię na kłódkę.
W klasie okazało się, że dołączył do nas nowy uczeń, który przyjechał ze Szkocji. Nazywał się Brian Connery, i od razu cały żeński skład naszej klasy rzucił się, by tylko usiąść z nim w ławce. Obie z Caitlin patrzyłyśmy na to wszystko z politowaniem.
- I czym one się niby tak zachwycają? Przecież nie jest aż taki fenomenalny.. - powiedziałam, przypatrując się chłopakowi.
- Patrz, patrz na Perrie... TEJ, EDWARDS, BO ZARAZ NAS WSZYSTKICH POTOPISZ W TEJ SWOJEJ ŚLINIE! - krzyknęła do niej blondynka, na co szturchnęłam ją w bok.
Mimo wszystko humor się jej trzymał. Czyli nie było aż tak źle.
- Już nawet taki Siva jest lepszy.. - mówiłam dalej, notując wszystko to, co nauczycielka dyktowała.
Caitlin tymczasem zajęta była kompromitowaniem wszystkich dziewczyn na oczach Briana.
- Sammy, kochaniutka, nie wytrzeszczaj tak tych gałów na naszego nowego chłopaczka, bo mu coś jeszcze wyskoczy dzięki tobie na twarzy. A ty co się śmiejesz, Missy? Nie myśl, że nie widzę, jak ci co chwila westchnienie się wyrywa.
Brian tylko śmiał się, przeczesując swoje jasne włosy. Na chwilę nasz wzrok się spotkał, a ja tylko spojrzałam wymownie w stronę Cat, i uśmiechnęłam się do niego. Odpowiedział tym samym.
Po lekcji od razu zauważyłam, że Brian ma chyba zamiar się z nami zapoznać. Jak zwykle inicjatywę przejęła Caitlin, całkowicie zapominając o swoim byłym.
- Cześć, jestem Cat a to jest Charlie, miło nam cię poznać - powiedziała, szczerząc się do niego - jak widzisz, adoratorek ci tu nie zabraknie. Jednak uważaj, bo one są ciemne jak dwunasta w nocy, nie chwaląc się jesteśmy tutaj najnormalniejsze.
Brian zerknął wymownie na mój kolor włosów.
- Ach, to przez miłość do koloru czerwonego. Z nią jest naprawdę wszystko okej.
- Miło mi was poznać. Jestem Brian, ale to już chyba wiecie - przedstawił się zielonooki, odrzucając w tył opadającą grzywkę. - Przejdziecie się może ze mną na lunch po lekcjach?
Caitlin skrzywiła się lekko.
- Nie mogę, mam korki z angielskiego. Ale Charlie na pewno z chęcią dotrzyma ci towarzystwa, prawda skarbie?
Jak ja uwielbiałam, jak ona wypowiadała się za mnie. Kochałam to. Jeżeli nie wyczuliście sarkazmu, TO ON TU BYŁ.
- Czemu nie. Mam trochę wolnego czasu - powiedziałam, i wzruszyłam ramionami.
- To świetnie. Widzimy się po lekcjach.
Stałyśmy na dziedzińcu, i patrzyłyśmy, jak Brian wchodzi do budynku, a tuż za nim podążał wianuszek szkolnych gwiazd.
- Współczuję chłopakowi - powiedziała Cat, kręcąc głową, i zakładając na ramię swoją torbę.
Ja w ciszy obserwowałam jego postać, dopóki nie zniknął za szafkami szkolnymi. Nie do końca rozumiałam, co w nim takiego było, że każda dziewczyna natychmiast pragnęła z nim rozmawiać, ale ja czułam dokładnie to samo. Coś w jego spojrzeniu nie dawało mi spokoju. Skądś to spojrzenie znałam. I chciałam się dowiedzieć, skąd. I to jak najprędzej.
_________________________________________________________________________________
Słuchajcie, rozdział według mojej własnej oceny wyszedł w porządku. Mimo to zastanawiam się, czy nie zawiesić działalności. I uprzedzając komentarze niektórych niemile widzianych osób - nie chodzi mi o to, aby każdy tu pisał jaka to ja nie jestem cudowna, że co ja robię. Nie. Chodzi mi po prostu o to, że jakoś dziwnie od dłuższego czasu coraz częściej zaczynam wierzyć w to, że pisanie jednak nie jest dla mnie. Czas pokaże. Póki co - czekam na wasze szczere opinie. :)
No, żal mi Cię, wieśniaro. -,- Nic nie zawieszasz. JESTEŚ CUDOWNA. widzisz? Nie słucham Cię. :C Ale to jest naprawdę dobre. Ten rozdział Ci wyszedł najlepiej, oby tak dalej. Nie pamiętasz jak się śmiałam? To dla mnie duże przeżycie, że Kevin ma zostać ojcem. A Max frajer, mógł go Nialler pobić. A Brian dalej mi się nie podoba i mówię Ci, napiszę sobie cover Twojego opowiadania. XD
OdpowiedzUsuńZapomniałam o jednej, a jakże istotnej rzeczy, na temat której napiszę Ci epopeję, ponieważ mam wyrzuty sumienia, że nie uwzględniłam jej wcześniej. A więc, po długich jakże burzliwych przemyśleniach na temat tego, co chcę kupić Ci na gwiazdkę, doszłam do wniosku, a raczej wywnioskowałam z Twoich podchodów, iż chciałabyś dostać GRUZ. Najzwyczajniej w świecie. Dlatego uszczęśliwię Cię w ten specjalny dzień i pod choinkę dostaniesz... GRUZ. Z RUDĄ czuprynką na GRUZIE. Będziesz się cieszyła? <3
UsuńTego nie było. ;c
Hahahahahahahahahahahhahahahahhahaha - tyle w tym temacie. :D
UsuńNO CHYBA CIĘ POJEBAŁO. ; OOO ja chcę pod choinkę Horana. A na gwiazdkę Beckhama. :33
UsuńNo tak, zgadzam się, że jest to jeden z najlepszych rozdziałów jakie pojawiły się do tej pory. Jeśli twierdzisz, że pisanie nie jest dla Ciebie, no to powiedz mi: dla kogo? Dla osób, które nie umieją porządnie sklecić jednego poprawnego zdania? Nie będę Ci pisał, że jesteś cudowna, bo tego nie chciałaś. Napiszę tylko, że treść, która jest tutaj zamieszczana, jest niewątpliwie wciągająca i czytelnik po prostu chce więcej. Nie wiem czy jedynym powodem zawieszenia działalności jest ta Twoja niepewność, ale nie będę tego kwestionował. Wiedz, że ja czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuń~ Swagmasta.
O, proszę, nie zawieszaj. Weszłam tutaj dzisiaj i zaczęłam to czytać. Wciągnęło mnie, doszłam do końca tego rozdziału i przeczytałam, że zawieszasz działalność. Mam nadzieję, że się rozmyślisz, bo masz talent. Dodam sobie do obserwowanych i będę czekała. <3
OdpowiedzUsuńDopiero teraz udało mi się przeczytać ten rozdział i ja również nie chcę, żebyś go zawieszała. To jest świetne i naprawdę masz ogromny talent pisarski. Jest to jeden z moich ulubionych blogów. Dlatego nie możesz przestać. Zrobisz jak będziesz chciała, ale nie mów, że nie masz talentu, bo to jest kłamstwo. Mam nadzieję, że szybko się rozmyślisz i wrócisz, abym mogła czytać dalej tę historię. :D ♥
OdpowiedzUsuńxpapermemories.blogspot.com